A jednak ci, którzy polowali na kolejną awanturę, spektakularne dymisje, „pociągnięcia do odpowiedzialności”, doczekali się tylko wyznania szefowej Secret Service, że niedociągnięcia w zakresie bezpieczeństwa Donalda Trumpa podczas wiecu były czymś niedopuszczalnym i że ona osobiście za to odpowiada. A minister bezpieczeństwa krajowego stwierdził, że choć to porażka resortu, to on darzy całkowitym zaufaniem Kimberly Cheatle. Tylko tyle i aż tyle. Czy Ameryka słabnie? Godzi się z porażkami?
Pani Cheatle postąpiła honorowo, przyznała, że jeśli mowa o odpowiedzialności, to ona ją ponosi. Honor? Co to za byt z zamierzchłej epoki? U nas, w Tuskolandzie, czegoś takiego nie znają. Gdy Wieniawa-Długoszowski rozmawiał z rosyjskim oficerem i został zapytany, o co walczą Polacy, odpowiedział, że o wolność. „A wy o co walczycie?”. „O honor” – usłyszał w odpowiedzi. „Cóż, każdy walczy o to, czego nie ma” – odpowiedział adiutant Piłsudskiego.