Tak się stało z określeniem, jakiego użył minister Mariusz Błaszczak wobec dewiantów obnoszących się ze swoimi preferencjami seksualnymi i na obnoszeniu, nie na preferencjach, polega dewiacja. Po poznańskim „Marszu równości”, czyli popisie Orwellowskiej miłości i tolerancji, Mariusz Błaszczak nazwał towarzystwo sodomitami. Celny strzał, a ponieważ słowo należy do pradawnych, to się elity lewicowe pogubiły. Nie słuchają, co się do nich mówi, i nie sięgają do słowników, aby nadrobić braki w edukacji. Sodomici w znaczeniu biblijnym to zbiór osobników, których zachowania seksualne nie mieszczą się w bożej i ludzkiej normie. Nie bez przyczyny sodomitami potocznie określano zarówno zoofilów, jak i pederastów, po prostu wszystko, co się działo w starotestamentowej Sodomie i Gomorze pasuje do dewiacji seksualnych. Upolował TVN z „GW” sodomitów i przez kilka dni starali się okładać Mariusza Błaszczaka z każdej strony.
Nie udało się, przeszli sodomici bez echa, głównie dlatego, że jakieś 90 proc. Polaków myśli dokładnie to samo, tylko znacznie brzydszych używa wyrazów. I tylko w jednym postępowi myśliwi mają rację. Niestety tak jest, że w Europie Zachodniej i paru innych „cywilizowanych” krajach Mariusz Błaszczak na drugi dzień po wypowiedzi zostałby zdymisjonowany, ale to świadczy o zamordyzmie i patologii tych krajów oraz o normalności i wolności królujących w Polsce.