Wczoraj były szef CBA Paweł Wojtunik zeznawał przed komisją śledczą ds. Amber Gold. Gdyby nie powaga sytuacji, można by określić to przesłuchanie jednym słowem: komedia. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy były szef tajnej służby mówi o analizie sporządzonej na… podstawie informacji medialnych?
Wiadomo od dawna, że służby wykorzystują tzw. biały wywiad, czyli gromadzą informacje pochodzące z ogólnie dostępnych źródeł, w tym z mediów. Ale opieranie analizy dotyczącej jednej z największych afer finansowych wyłącznie na publikacjach jest po prostu niepoważne. Tym bardziej że Paweł Wojtunik nie był nowicjuszem – zanim został szefem CBA, przez wiele lat jako policjant zajmował się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej, w tym rozpracowywał aferę starachowicką. Kolejnym etapem jego kariery było szefowanie w CBŚ KGP. Patrząc na jego drogę zawodową, trudno przyjąć, że CBA działało profesjonalnie w sprawie Amber Gold. Wniosek nasuwa się jeden: postępowanie miało być tak prowadzone, aby niczego nie wyjaśnić. Afera miała być zamieciona pod dywan, aby nie doznał uszczerbku ani układ gdański, ani premier Donald Tusk.