Nowa władza nie wyklucza, a zdaje się wręcz popierać uzyskanie 90 proc. zeroemisyjności do 2040 r. Można powtórzyć manewr, który wytacza się celebrytom na dowód ich hipokryzji. Trzeba więc wyliczyć i pokazać rządowi każdą emisję. Każdy lot, każdy przejazd kolumnami SOP i prywatnymi SUV-ami. W ten sposób okaże się, że ci, którzy w „obronie klimatu” walczą z rolnikami, sami ekologię mają zwyczajnie gdzieś.
Rząd Donalda Tuska stanie się więc prędzej czy później obiektem drwin. I będzie musiał albo odpuścić „europejski ekologizm” z pożytkiem dla wszystkich, albo korzystać z uroków i przywilejów władzy bardzo oszczędnie. Śmiem twierdzić, że oba rozwiązania brzmią dobrze.