Na początek garść informacji z minionego tygodnia. Oto francuski wywiad powrócił do współpracy z wywiadem rosyjskim, zaprzestanej po agresji Putina na Ukrainę. Ponoć nad Sekwaną znów uważają, że Rosjanie są bardzo fajni. Na Ukrainie nowy, o wiele bardziej uległy wobec okupantów części tego kraju układ polityczny zdymisjonował z funkcji prezesa tamtejszego IPN antykomunistę (również gloryfikatora UPA, ale to inna historia) Wołodymyra Wiatrowycza. Tymczasem w białoruskim Mińsku toczą się rozmowy o coraz rychlejszym zunifikowaniu tego kraju z Rosją. Raczej nie w celu przyglądania się wolnemu światu z bliższej perspektywy.
To takie trzy fakty tylko z minionych siedmiu dni. Jak je zebrać w jedno, to widać jak na dłoni, że po pierwsze zło jest coraz bliżej naszej granicy, a po drugie w razie nieszczęścia należy liczyć na jakąkolwiek pomoc ze strony krajów Europy Zachodniej z umiarkowanym bardzo optymizmem. Dlatego tak niezwykle ważne i być może kluczowe dla naszych losów było wczorajsze spotkanie prezydentów USA i Polski. Bo liczenie tylko na siebie to na razie trochę za mało.