Do wyborów zostały miesiące i wraz z tym rośnie radykalizm na opozycji. Donald Tusk zapowiedział, że będzie rozliczał polityków Zjednoczonej Prawicy, w tym Jarosława Gowina, obecnie lidera trzyosobowej partii marzącej, by stanąć u boku Władysława Kosiniaka-Kamysza. Na takie stwierdzenia można tylko zareagować ziewnięciem. W Polsce po 1989 roku nikt nigdy nikogo za nic nie rozliczył. Nie mam wątpliwości, że tak będzie i tym razem. Znaczy się Tusk może rozliczyć Jarosława Gowina, bo ten nic w zasadzie dzisiaj nie znaczy, ale Jarosławowi Kaczyńskiemu może nagwizdać do momentu, aż PiS będzie partią masową. Teoretycznie bowiem można sobie wyobrazić, że lider PO i wszystkie podległe mu formacje biorą się za prezesa, ale faktycznie dziś lider PiS-u pstryka palcami i do Warszawy przyjeżdża bronić go milion osób. Taki milion wkurzonych ludzi na ulicach stolicy może zrobić wszystko. Nie będą tego w stanie opanować żadne siły porządkowe. Dlatego Tusk głosi bajeczki o rozliczaniu podobne do tych, które słyszymy od dekad. Później powie tym wszystkim naiwnym z KOD-ów i Strajków Kobiet, że dwa razy nie rozliczyć to jak raz rozliczyć. Tym, którzy będą podnosić sprawę, wskaże, że to nie jest właściwy politycznie moment, a w ogóle to są inne poważniejsze rzeczy do zrobienia. A poza tym wiecie, my to byśmy chcieli, ale przecież w Pałacu Prezydenckim siedzi Andrzej Duda, a on nam blokuje. Wszystko to już w polityce przerabialiśmy. Jedno jest pewne. Rozliczyć można jedynie słabych. Partia, która w sondażach ma 30 proc., słaba nie jest. Nawet jeśli przegrałaby wybory. Jak na razie jednak na to się nie zanosi.
Rozliczanie czas zacząć
Donald Tusk zapowiedział, że będzie rozliczał polityków Zjednoczonej Prawicy.