PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Rewolucja wisi w powietrzu

Historycy zawsze się sprzeczali, czy rosyjskie rewolucje były sterowane z zewnątrz, czy też to jedynie efekt słabości państwa. Rewolucja 1905 roku była efektem przegranej wojny z Japonią i pierwszej od dziesiątek lat kompromitacji caratu. Podobnie było z dwoma rewolucjami w 1917 roku. Rosja poniosła szereg klęsk na froncie austriacko-niemieckim i po ponad dwóch latach kompromitacji dowództwa doszło do buntu żołnierzy. Oczywiście sytuację wykorzystał niemiecki wywiad, podsyłając na zrewoltowane tereny Lenina. Nie zmienia to faktu, że rosyjskie pucze wywołane są pewnym schematem zdarzeń. Podobnie było w latach dziewięćdziesiątych. Kryzys państwa, klęska militarna w Afganistanie i wreszcie próba przewrotu.

Rewolucje miały różny skutek. Po 1905 roku częściowo zdemokratyzowano ustrój, w lutym 1917 roku spróbowano wprowadzić demokrację, a w październiku tego samego roku wprowadzono bolszewicki terror. Nieudane pucze z początku lat dziewięćdziesiątych miały mieć na celu utrzymanie systemu sowieckiego. W ich rezultacie rozpad ZSRS przyspieszył. Sama bieda w Rosji nigdy nie była powodem rewolucji. Mieszkańcy tego kraju musieli cierpieć w ciszy, bo inaczej byli więzieni albo mordowani. Bunty mogły wybuchać tylko wtedy, gdy rozszczelniał się system władzy. Kiedy poszczególni dygnitarze pilnujący posłuszeństwa społeczeństwa zaczynali skakać sobie do oczu, ludzie albo przestawali ich słuchać, albo stawali po stronie którejś z walczących sił. 

Jewgienij Prigożyn był ważnym elementem systemu panującego w Rosji. „Kucharz Putina” nie tylko dorobił się ogromnego majątku, lecz przede wszystkim wykonywał brudną robotę dla Kremla. To, że zbuntował się wraz z dziesiątkami tysięcy najemników, było już wstrząsem. Ale to, że zrobił bunt, domagając się wyrzucenia skompromitowanego kierownictwa armii, a potem nawet prezydenta, zyskało mu poklask części społeczeństwa. Nie wiem, co się z nim będzie działo w najbliższych dniach, ale fakt, że dzień po zakończeniu buntu jeszcze żyje, pokazuje słabość Putina. Jest to bezpośrednia zachęta dla następnych buntowników. Jeżeli jest prawdą, że Putin zgodził się na zmiany w armii, to ma już teraz dwa ośrodki buntu. Kierownictwo armii też ma swoich popleczników. 

Oczywiście wiele z tych wydarzeń może mieć drugie dno. O wielu rzeczach nie wiemy albo dowiemy się za jakiś czas. Nie zmienia to faktu, że po serii klęsk na froncie ukraińskim Rosjanie zobaczyli przerażonego Putina, który nie radzi sobie z własnym zapleczem. To jest widok, którego mieszkańcy Rosji nie cierpią. 

Front ukraiński został osłabiony zarówno odejściem najemników, jak i zamieszaniem wokół puczu. To przyniesie kolejne klęski. Putin już dawno powinien się z tej wojny wycofać. Teraz jeżeli to zrobi, to w atmosferze zupełnej kompromitacji. Im później, tym gorzej. Jest kwestią czasu, jak sama Rosja zacznie trzeszczeć w szwach. Proces rozpadu jest już nieunikniony. Pytanie tylko, co z tego wszystkiego wyniknie? Trzeba się nastawić na bardzo różne scenariusze. Smuta i kryzys na Kremlu mogą potrwać lata, a nawet dziesiątki lat. Mówimy o państwie, które dysponuje głowicami atomowymi i ogromnymi niezagospodarowanymi obszarami. Wokół rosną potęgi innych wielkich państw: Chin, Indii, Turcji. 

Świat wchodzi w okres wielkich zmian. Na trudny czas potrzebujemy silnego państwa i mocnych sojuszy.

 



Źródło: Gazeta Polska

Tomasz Sakiewicz