Protest nagłośniła „Wyborcza”, a tekst okazał się tak paraliżujący, że rektor wyrzucił wydarzenie z Collegium Medicum UMK i wycofał patronat nad konferencją. Organizator wydarzenia, wybitny kardiolog prof. dr hab. Władysław Sinkiewicz, dowiedział się o tym z prasy. Nie otrzymał żadnego zawiadomienia ani pisemnego uzasadnienia. Poszło o obecność na konferencji Kai Godek – matki dziecka z zespołem Downa – i Marzeny Nykiel – redaktor naczelnej wpolityce.pl, autorki książki „Pułapka gender”. To nic, że obok wymienionych pań ósemka prelegentów to kierownicy katedr, utytułowani eksperci i wybitni autorzy prac naukowych. Dla rektora ważniejszy okazał się głos grupki skrajnych neomarksistów i lęk przed „Wyborczą”. Na zapytania dziennikarzy rzecznik rektora stwierdził: „Uniwersytet jest miejscem wymiany poglądów i ich konfrontowania. Nie może jednak być tak, że kwestie światopoglądowe są przedstawiane w sposób, który może sugerować, że mają charakter naukowy”. Jak widać, według rzecznika najlepsza wymiana poglądów to taka, gdy się konferencję odwoła. Kilka dni temu dowiedziałem się, że organizatorowi Bydgoskich Dni Bioetycznych prof. Władysławowi Sinkiewiczowi nie przedłużono umowy na ten rok akademicki. Po 38 latach pracy lekarz naukowiec, odznaczony przez UMK nagrodą I stopnia, okazał się niegodny, by swą wiedzą dzielić się ze studentami i doktorantami. Mimo zaniepokojenia i pytań kolegów, rektor nie uzasadnił usunięcia prof. Sinkiewicza z grona wykładowców. Historia jako żywo przypomina wydarzenia na polskich uczelniach z lat powojennych. Wtedy młodzi komuniści Kuroń i Modzelewski nie wpuszczali na UW profesorów Kotarbińskiego, Ajdukiewicza i Tatarkiewicza. Tym samym prof. Sinkiewicz dołącza do tego wybitnego grona, a rektor UMK do... stalinistów.