Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Protesty z telezakupów

Nie jest tajemnicą, że producenci dóbr wszelakich, dostarczyciele usług, jak i reklamodawcy lubią odwoływać się do wrodzonego nam lenistwa. Gdy w latach 90. ekrany naszych telewizorów szturmem zdobywały tzw. telezakupy, niezniszczalne noże ostrzone laserowo, cudowne myjki do naczyń i inne niezwykłości mogliśmy mieć „bez wychodzenia z domu!”.

Dziś nie wychodząc z domu, możemy robić zakupy, zamawiać jedzenie, zawierać znajomości, a uczestnictwo w różnych wydarzeniach „na fejsbuku” daje nam nawet możliwość wyjścia z domu bez wychodzenia z domu. Najpierw policjanci, potem nauczyciele, a teraz pracownicy prokuratur wpadli na ten pomysł. Dla współczesnego człowieka walczącego o swoje prawa najlepiej skrojoną formą protestu jest właśnie taka, „bez wychodzenia z domu”. Wystarczy poczuć lekkie drapanie w gardle, a już się jest protestującym. Wystarczy zostać w domu i nic nie robić, by zostać aktywistą. Czasy się zmieniają i ja ich chyba nie rozumiem, bo słyszę jakiś logiczny zgrzyt w zdaniu: „Jestem tak sfrustrowany i oburzony sytuacją, że postanowiłem dzisiaj pozostać w łóżku” albo „Ludzie mają już dość! Jeszcze trochę, a nikt nie wyjdzie na ulicę, wszyscy zostaną w domu”.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Maciej Kożuszek