Ileż razy słyszałem tę frazę, która doprowadza do pasji jako dyżurna „riposta” na krytykę rządu lub PiS. Okrzyk bojowy podobny do tego z Czerskiej: „dzielenie Polaków”. Przy okazji dostaje się po łbie ruskim agentem, dywersantem itd. Do czego zmierzam? Piszę w dniu dymisji Antoniego Macierewicza, a felieton ukaże się za tydzień i wtedy emocje będą znacznie mniejsze, a być może nakierowane na zupełnie inny temat.
Dziś czytam wiele deklaracji, że ktoś nie będzie na kogoś głosował, dla kogoś skończył się pewien etap i świat się zawalił. Widać też i armaty wycelowane w sens „całej tej dobrej zmiany”. Cóż, mógłbym małostkowo się zrewanżować tytułową „ripostą”, ale w ogóle mnie w tę stronę nie ciągnie. Racjonalna krytyka nie dzieli prawicy i nie podejrzewam nikogo o współpracę z ruską agenturą. Sprawa jest znacznie prostsza i sprowadza się do naturalnych ludzkich reakcji. Elektorat PiS sympatyzujący z Macierewiczem przeżył przykrą dla siebie chwilę i ma pełne prawo się wykrzyczeć, łącznie z przesadzonymi diagnozami. Nie ma w tym żadnej dywersji, jest potwierdzenie zaangażowania w polskie sprawy. Tak to widzę i nawet nie oczekuję rewanżu po przeczytaniu mojej diagnozy. Dymisja Antoniego Macierewicza jest podjęciem walki o dwa duże cele: zwycięstwo w wyborach samorządowych, co odcina tlen opozycji, i zwycięstwo w wyborach parlamentarnych na poziomie większości konstytucyjnej. I nie chodzi o żadne poszukiwanie elektoratu środka czy „olewanie twardego elektoratu”, ale o dobijanie opozycji. Dla tych celów Jarosław Kaczyński zrezygnował ze stanowiska premiera i Beata Szydło oddała fotel. Antoni Macierewicz też musi się z nową rolą pogodzić i nie mam żadnych wątpliwości, że to zrobi.