W przeciwieństwie do wrednej i nieempatycznej prawicy. Ale jak widać, tak tolerancja, jak i współczucie mają swoje granice. Są nimi poglądy polityczne. Nie masz odpowiednich? Niech strzelają do ciebie wariaci. Słowa dziennikarki okazały się przesadą nawet dla lewicowych mediów w USA i pani została zwolniona z pracy. Niemniej, niestety, ciężko nie odnieść wrażenia, że jej wypowiedź oddaje stan ducha sporej części elit europejskich, które lubią same siebie określać mianem liberalnych. Walczymy o standardy? Tak. Ale tylko dla siebie i swoich kolegów. A dla reszty? Szczególnie dla tych, którzy się z nami nie zgadzają? Do nich niech strzelają. No, może w warunkach europejskich bywa łagodniej. Niech pałują, zamykają w aresztach, ograniczają swobody obywatelskie, wyrzucają na bruk. Podobnie z demokracją. Wiadomo już, że to system wart obrony, ale tylko pod jednym warunkiem. Że głosują ci, którzy powinni. Jednomyślnie. I mają to samo zdanie, co elity brukselskie. Dlatego coraz krwawsze rozruchy w Katalonii, sukcesywne ograniczenia swobód obywatelskich we Francji (połączone z cenzurą w imię politycznej poprawności), analogiczne procesy w Niemczech nie są dla naszych postępowców problemem. Bo tam ich koledzy trzymają się mocno i dobrze. Problemem za to jest większość Polaków, która ośmieliła się zagłosować na PiS. Albo ostatnie wydarzenie społeczne, czyli różaniec do granic. To są prawdziwe problemy.
Prawdziwe problemy
„Nie jest mi ich żal, ponieważ fani muzyki country to przeważnie Republikanie noszący broń”. W ten sposób skomentowała masakrę w Las Vegas jedna z amerykańskich dziennikarek. Oczywiście dziennikarka ta określa samą siebie mianem tolerancyjnej i liberalnej. Jak zaś wszyscy wiemy, tylko tacy odpowiednio postępowi ludzie są zdolni do współczucia.