Mimo że obie strony są już zmęczone, to i tak nie ma przestrzeni do zawarcia prawdziwego porozumienia pokojowego. Nie jest jasne, czy Ukraina rzeczywiście chce zjednoczenia ze wschodnim Donbasem. Podobnie jak nie jest jasne, czy Korea Południowa rzeczywiście jest gotowa do zjednoczenia z Koreą Północną. Zwłaszcza że warunki zjednoczenia próbuje podyktować Putin. A Zełenski nie może się poddać dyktatowi Rosji ze względu na potencjalny bunt wyborców. Putin zaś nie może zrobić kroku w tył, bo inaczej... nie byłby Putinem. Zwłaszcza że jego pozycja w Rosji i tak się od miesięcy chwieje. Obu tym politykom zależy, by pokazywać się jako przywódcy pragnący pokoju. Mimo ważnych, choć jednak symbolicznych gestów, jak wymiana więźniów, konflikt na Donbasie nadal więc będzie trwał w zamrożeniu.
Pozorowanie rozmów pokojowych
Nie rozumiem zdziwienia wielu polskich i światowych komentatorów, że długo oczekiwane spotkanie prezydentów Ukrainy i Rosji w Paryżu nie przyniosło pokoju i zakończyło się niemalże fiaskiem. Niemalże, bo jednak uzgodniono, że będą dalsze rozmowy i kolejna wymiana więźniów oraz nastąpi wycofanie oddziałów w kilku miejscach.