Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Michał Kuź
02.09.2025 11:30

Postmodernizm jako nałóg

Wydaje się, że wojna na Ukrainie powinna wybudzić Europę z posthistorycznej drzemki. Tymczasem wdrażanie szumnie ogłaszanych programów zbrojeniowych idzie opornie, Zielony Ład nie został zreformowany, a przesunięcia wojsk następują w ślimaczym tempie.

Do końca roku w brygadzie pancernej, którą Niemcy zakładają na Litwie, ma być raptem 500 żołnierzy – i to po dwóch latach przygotowań. Skąd ta indolencja? Mój przyjaciel – Kacper Kita – trafnie ujął to w naszym podcaście „Trzech Panów K”. Porównał europejską postawę do jedzenia słodyczy: większość smakoszy wie, że szkodzą, ale i tak je wsuwa. Od dawna wiemy, że historia się nie skończyła, tak jak wiemy, że palenie i cukier są szkodliwe – a mimo to palacze i łasuchy mają się dobrze. Postmodernistyczna posthistoryczność, choć nieprawdziwa, na wielu działa jak nałóg. Pewnie miło byłoby żyć w świecie bez krwawych konfliktów, gdzie Europa dominuje jako tzw. siła normatywna – dzięki tak dobrym prawom, że wszyscy je kopiują. Właśnie dlatego, że ta wizja tak uwodzi, nie wystarczy ogłosić końca złudzeń. Potrzebny jest odwyk – a do skutecznego odwyku trzeba zmiany dyrekcji w sanatorium zwanym Europą.

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane