Gościnność to polska cecha narodowa. Słyniemy z niej w Europie, ba, w całym bożym świecie. „Postaw się, a zastaw się” – to stare polskie powiedzenie wzięło się właśnie z tradycji goszczenia nie tylko rodziny, lecz także nierzadko w „starej Polszcze” nawet znajomych.
A jak to jest u innych nacji? Pamiętam, że jak byliśmy na meczu polskiej reprezentacji w Danii, to przedstawiciele tamtejszej federacji zaprosili nas na obiad, a następnie na kawę i herbatę – do wyboru. Gdy jednak jeden z członków naszej delegacji poprosił o drugą herbatę, to już musiał… za nią zapłacić. Ciekawy stosunek do gościnności mają Rosjanie.
Też Słowianie, bądź co bądź, zatem na pewno bardziej gościnni niż Anglosasi czy Teutoni, chociaż doświadczenie historyczne mówi, że bezpieczniej tej rosyjskiej gościnności nie próbować… Z jednej strony Mikołaj Gogol pisał: „Z porządnym człowiekiem zawsze można przekąsić”, z drugiej jednak stare rosyjskie przysłowie mówi: „Czuj się jak u siebie w domu, ale nie zapominaj, że jesteś gościem”. Ciekawie ujął to nasz wielki matematyk, rodem ze Lwowa, potem mieszkający we Wrocławiu, ale mający też ulicę swojego imienia w Warszawie (skądinąd przez lata przy niej mieszkałem) – Hugo Steinhaus. Twierdził on, iż: „Gospodarz powinien spełniać każde żądanie gościa, a gość niczego nie żądać”.
Amerykański poeta i orator, jeden z najbardziej wpływowych myślicieli XIX wieku, Ralph Emerson, ironicznie komentował: „Jeśli moi wieczorni goście zapomnieli z domu zegarka, mogą godzinę odczytać z mojej twarzy”… Kanon savoir-vivre’u jednak już w starożytności ustanowił Homer: „Równie niewłaściwe jest poganianie gościa, który pragnie jeszcze zostać, jak i zatrzymywanie tego, który spieszy się do wyjścia”. Czasem jednak myślę, że Polacy są zbyt gościnni. Na przykład dla cudzoziemców, którzy bezczelnie mówią nam – będąc gośćmi – jak mamy żyć. Także dla tych, którzy bezceremonialnie traktują bohaterską historię naszego narodu, pisząc o niej paszkwile… za pieniądze polskiego podatnika. To już nie gościnność. To głupota.