Co więcej, on nawet nie próbuje udawać, że jest gotowy do merytorycznej debaty, że interesuje go coś innego niż awantura. Ta ostentacyjność jest jednak zaskakująca. Każe też się zastanowić, jakie jest właściwie zadanie powierzone Tuskowi. Zadanie, którego skądinąd na pewno nie chciał. Tusk musi bowiem dziś z prawdziwym poczuciem odrzucenia obserwować innych pupilków Merkel. Zwłaszcza tych zarabiających gigantyczne pieniądze na przykład w rosyjskich spółkach, podczas gdy jego emeryturą jest konieczność grania w obwoźnym teatrzyku PO. Na pewno celem powrotu Tuska nie jest wygrana PO. Pod tym kątem wrócił on, po pierwsze, za wcześnie, do wyborów szmat czasu, ewentualny efekt „świeżości” dawno zniknie. Po drugie, natychmiastowe wejście w utarte koleiny propagandowe, które już od ośmiu lat dają PO tylko porażkę za porażką, nie wskazuje raczej na to, że Tusk realnie myśli o rzuceniu rękawicy Kaczyńskiemu. W końcu, Tusk wraca w momencie, w którym Zjednoczona Prawica przeżywa ciężkie chwile, jeśli chodzi o wewnętrzną spójność. Patrząc pod tym kątem, to powrót byłego premiera, tak skompromitowanej postaci, dodatkowo znienawidzonej po prawej stronie, jest wręcz idealnym prezentem dla przywódcy Prawa i Sprawiedliwości, gwarantującym zwiększenie „karności” politycznego środowiska, którym zarządza. Dlaczego więc Tusk wrócił, i to w taki akurat sposób? Wszystko wskazuje na to, że jego cel jest jeden, i to krótkotrwały. Chodzi o maksymalne podkręcenie temperatury polskiej debaty publicznej. Jeszcze silniejsze wprowadzenie w jej obręb emocji. Mówiąc kolokwialnie, rozhuśtanie łajby, jaką jest Polska. A po co się rozkręca emocje w polityce? Jednym z głównych powodów jest chęć ukrycia czegoś. Dlatego prawdziwe pytanie nie brzmi „czemu Tusk wrócił?”, ale „dlaczego akurat teraz zależy Merkel na chaosie w Polsce?”. I czy ma to coś wspólnego z jej interesami z Putinem?
Po co wrócił?
Punktować Tuska za jego kolejne kłamstwa, mierną propagandę czy niespełnione obietnice jest łatwo. Każdy jego występ jest odgrzewaniem standardowej i będącej już na wyczerpaniu propagandy o tym, że za zło całego świata odpowiada Kaczyński.