Grzegorz Schetyna oficjalnie wycofał poparcie dla Kazimierza Michała Ujazdowskiego jako kandydata PO na stanowisko prezydenta Wrocławia. Nikt chyba nie wierzy, że rzeczywistym powodem tej kompromitującej przecież wolty było stanowisko Nowoczesnej, z którą Platforma ma tworzyć w wyborach samorządowych tzw. Koalicję Obywatelską.
Bez pieniędzy i struktur partia ta, jak mawiano przed wojną, „tyle znacy, co Ignacy”. Realnej przyczyny upatrywać należy w słabiuteńkich notowaniach kandydata i konieczności ratowania resztek powagi w mieście stanowiącym jeden z mateczników PO poprzez „podpięcie się” do kampanii bardziej popularnego kandydata, namaszczonego przez urzędującego prezydenta Wrocławia. Naga prawda jest bowiem taka, że Platforma nawet w tzw. wielkich miastach utraciła zdolność samodzielnego wygrywania wyborów i ewentualne sukcesy wyborcze zależeć będą od partyjnych układanek, często z udziałem lokalnej drobnicy politycznej, a to z kolei stawia pod znakiem zapytania możliwość efektywnego rządzenia przez tę formację. Ratowanie twarzy dużo kosztuje.