Wystawa w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku jest zakłamana. W polskim muzeum zbudowanym za około 450 mln zł (!) nie jest podkreślone polskie tragiczne doświadczenie jako ofiary dwóch totalitaryzmów (niemieckiego i sowieckiego), nie ma też wyjątkowości polskiego oporu – Armii Krajowej.
Jeden z największych narodowych bohaterów, dobrowolny więzień Auschwitz rtm. Witold Pilecki, doceniany na świecie, tu został sprowadzony do małego zdjęcia i krótkiej notki, a Irena Sendlerowa, która pomogła uratować około 2,5 tys. dzieci z warszawskiego getta, wciśnięta w kąt. Autorzy wystawy, powstałej za rządów PO–PSL z inspiracji samego Donalda Tuska, „zapomnieli” o wielu innych faktach. Także o tym podstawowym, że Polacy nie kolaborowali z III Rzeszą i pomagali swoim żydowskim sąsiadom. To kolejny fenomen wynikający z wielowiekowego, zgodnego współistnienia. A na wystawie eksponowany jest polski odwieczny antysemityzm.
Schowana jest natomiast sowiecka okupacja RP po 17 września 1939 r. Na wystawie w Muzeum II Wojny Światowej większa część Polski zagarnięta przez Stalina i Mołotowa nie cierpi tak bardzo jak ta podbita przez Hitlera i Ribbentropa. Komunistyczna władza staje się tym samym bardziej „ludzka”, „swojska”. Inne „mankamenty” to brak podkreślenia, że bolszewicy mordowali nas przed 1939 r. (200 tys. ofiar „operacji polskiej NKWD”) i po 1944 r. Że masowe zbrodnie, grabieże, gwałty, sowietyzowanie Polaków i eksploatacja całego kraju trwały aż do 1989 r. A gdzie stracone Kresy II RP z Wilnem, Grodnem, Lwowem? Niby są, ale znów wstydliwie schowane.
A gdzie podziała się kontynuacja polskiej walki? Wyklęci przez komunistów Żołnierze Niezłomni? Przecież Zrzeszenie WiN było bezpośrednią kontynuacją AK. Bo wojna Polaków z Sowietami i kolaborującymi z nimi komunistami nie skończyła się 8 maja 1945 r.
Trwała przynajmniej do połowy lat 50. Trzymam kciuki za obecne władze Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, aby jak najszybciej zmieniły tę platformerską wystawę.