Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Krzysztof Karnkowski
04.09.2025 10:02

Pierwsze refleksie o pierwszej wizycie

Gdy Karol Nawrocki po raz pierwszy spotkał się z Donaldem Trumpem, na nowo zdefiniowało to kampanie wyborczą. Był to moment, w którym obecny obóz władzy musiał przyznać, że ma do czynienia z poważnym zawodnikiem nie tylko w bokserskim ringu, ale też w polityce. I to międzynarodowej. Ciepłe przyjęcie przez prezydenta USA stały w sprzeczności z formułowanym przez Platformę przekazem o tym, że Nawrockiego nikt nie zna i nikt się z nim nie liczy. Dla Białego Domu już jako kandydat, co samo w sobie nie jest przecież zbyt częste, szef IPN był partnerem do rozmowy i najlepszym pod kątem wspólnej polityki lokatorem pałacu prezydenckiego. „You will win” - powiedział wówczas Karolowi Nawrockiemu Donald Trump. Gdy przepowiednia ta się sprawdziła, słowa te wróciły do adresata w postaci pamiątkowego plakatu, otrzymanego podczas wczorajszego spotkania obu prezydentów.

Zanim Nawrocki dotarł do Stanów, w liberalnych mediach panowała dość nerwowa atmosfera, podkręcana jeszcze przez działania naszego MSZ, próbującego różnymi metodami obniżyć w oczach opinii publicznej rangę wizyty i zdeprecjonować samego prezydenta. Z drugiej strony również amerykańskie media, wspierające tamtejszą opozycję, wybrały ostatnie dni na początek kolejnej anty-Trumpowej ofensywy. Sensacyjne doniesienia sugerowały zły stan zdrowia prezydenta USA, jeszcze inne zapowiadały, że może dojść do jego ustąpienia. Oczywiście nie znalazły one żadnego potwierdzenia w rzeczywistości, na chwilę rozbudziły jednak nadzieje tych, którym zależało na porażce pierwszej zagranicznej podróży prezydenta  Nawrockiego. Jak się okazało – zupełnie niepotrzebnie.

Bardzo dobre relacje Donalda Trumpa i Karola Nawrockiego zostały utrzymane a nawet wzmocnione. Do znaczących gestów z fazy samej organizacji wizyty doszedł znakomity kontakt między prezydentami i sporo wartych zapamiętania obrazów. W tym ten z hołdu dla polskiego lotnika, pokazu lotniczego oglądanego wspólnie przez Nawrockiego i Trumpa. Długie rozmowy. Wspólna konferencja prasowa. Nocleg w miejscu, w którym nie każdy gość może się zatrzymać. Analizować i efekty, i przebieg samego spotkania będziemy pewnie długo. Wiemy już jednak, że Karol Nawrocki podtrzymuje relacje ze Stanami nawet na przekór polityki zaniechania, prowadzonej przez rząd, że wbrew tej polityce Amerykanie nie planują z nas rezygnować; wreszcie, że Karol Nawrocki dorósł do swojej roli, godnie i asertywnie reprezentując Polskę w kontaktach zagranicznych. Widzimy wreszcie, że ledwo został graczem pierwszej ligi polityki krajowej, już z impetem wkracza w tę międzynarodową i odnosi w niej pierwsze sukcesy. Dla Karola Nawrockiego środa była na pewno dniem niezapomniany, a dla Polski po prostu dobrym.