Był potrzebny i nadwiślańskim namiestnikom Moskwy, i samej Moskwie dla uprawomocnienia kłamstw i zbrodni założycielskich PRL. Dziś w dyskusjach o Powstaniu Warszawskim pobrzmiewa w „pragmatyzmie” i „realizmie politycznym” nowa nuta mentalnego kapitulanctwa. Mentalnego rozbrojenia polskości. I więcej jeszcze: zwrócenia Polaków przeciw Polakom, bo w wielu tego typu dyskusjach głównymi winnymi stają się nie Hitler i Stalin, nie narodowo socjalistyczne Niemcy i sowiecka Rosja, lecz legalne władze Polski. Nie tylko w redakcji Sputnika podobają się takie narracje o Powstaniu. Nie da się ukryć: nasi geopolityczni przeciwnicy boją się Polaków, którzy chcą i umieją się bić. Polacy „pragmatyczni”, nie tyle roztropni, ile kunktatorscy, wiele by im ułatwiali. Dlatego tak bardzo im nie w smak pamięć o wielkiej woli walki Warszawy latem i jesienią 1944 r.
Pedagogika zniewolenia
Odczuwam narastającą irytację dyskusjami o bezsensie Powstania Warszawskiego. Rozumiem, że w III RP tego rodzaju dysputy, argumenty wypowiedziane wreszcie własnym głosem, wypełniały pewną lukę z czasów PRL – choć akurat wówczas nurt potępienia Powstania i jego dyskredytacji był bardzo silny.