Stało się – na życzenie zleceniodawców z Berlina będziemy przyjmować nieokreślone liczby – mogą to być setki tysięcy, ale i miliony – nielegalnych imigrantów z Afryki i Azji, których chcą się pozbyć kraje Europy Zachodniej. Dziś cudzoziemcy są świetnie skomunikowani przez internet i w przypadku rozpoczęcia operacji masowego przesiedlenia w nieznane zawczasu będą o tym wiedzieli, więc będą przygotowani.
Czy po zamordowaniu naszego rodaka przez ciemnoskórych Szwedów, po obrazkach z Kolonii, Paryża i Brukseli ktoś ma złudzenia, że młodzi mężczyźni sprawnie posługujący się łomami i maczetami dadzą się ot tak wyłapać i zapakować na Wschód? To problem naszych zachodnich „partnerów” z UE, ale i nasz nierząd, czy pod przewodem Donalda Tuska, czy już po jego kolejnym wyjeździe do Brukseli w nagrodę za zarżnięcie Polski, będzie musiał wykonać mnóstwo niewdzięcznej roboty.
Z góry są skazane na niepowodzenie szykowane plany rozmieszczenia nieproszonych gości w gminach i powiatach nawet rządzonych przez koalicję, których włodarze ochoczo deklarują chęć przyjęcia „nachodźców”. Z prostej przyczyny – nawet najtwardsi wielbiciele PO zgoła inaczej zaśpiewają, gdy imigranci decyzją ich wójtów i burmistrzów będą mieli zamieszkać tuż obok, np. w niedostępnych dla zwykłych ludzi mieszkaniach socjalnych, a gdy tego nie wystarczy, to w likwidowanych fabrykach, szkołach, przedszkolach, szpitalach – tego dobra pod rządami obecnej koalicji będzie w Polsce coraz więcej. Nie mówiąc już o obszarach wiejskich, gdzie złość na politykę migracyjną odbije się władzy czkawką.
Oni o tym oczywiście wiedzą, bo akurat się przekonują, że „ciemne chłopstwo”, nawet gdy wciąż jeszcze obrażone na PiS za „piątkę dla zwierząt” przez nierozwagę zagłosowało na nich, to teraz przejrzało na oczy i obietnicami gruszek na wierzbie nie da się ugłaskać, a w wyborach samorządowych znowu masowo wsparło prawicę. Pozostaje więc jedyny realny plan: trzymanie przyjezdnych w „przyjaznych” obozach uchodźców. Nie muszą to być rzędy ponurych baraków, żeby się źle nie kojarzyły, mogą to być skromne, lecz chędogie osiedla, tyle że nieco na uboczu. Indagowani przez reportera Telewizji Republika mieszkańcy typowej lemingarii w osławionym Jagodnie byli za osiedlaniem imigrantów w Polsce, ale ani na swoim osiedlu, ani nigdzie w pobliżu. Najlepiej więc zrobić to na wschodzie kraju, przy okazji tym sposobem edukując w tolerancji i empatii ciemnych tubylców. Ale nawet tu owi goście muszą być pilnie strzeżeni, bo z góry wiadomo, że przy pierwszej okazji będą próbowali wrócić do zachodnich rajów, gdzie zamiast wideł lokalnych dzikusów mają przywileje bez żadnych obowiązków.
Te osiedla otoczone przyjaznymi zasiekami trzeba zbudować, najlepiej z funduszy właśnie gminnych, może wspomożonych z ochłapów tzw. KPO, ale tu się pojawia kolejna kwestia: kto będzie pełnił służbę obozową? Nie da się tego zwalić na Straż Graniczną, tym bardziej na terytorialsów. A więc obraz mamy klarowny: najpierw łapanki w Berlinie, Paryżu, Brukseli, potem deportacja do zimnego i wrogiego „zesłańcom” kraju. Czy to się może udać? I tu się zaczyna część optymistyczna. Bowiem rządcy UE to tacy sami głupcy jak oderwani od rzeczywistości marksiści rosyjscy, którzy sądzili, że napuściwszy prymitywną dzicz na kulturę i reprezentujące ją klasy, uzyskają cokolwiek pozytywnego. Owszem, wyrżnąć, zburzyć, zagrabić się da, ale cokolwiek zbudować? Ktoś powie – a industrializacja Związku Sowieckiego? Historyk wie, że odbyło się to za pieniądze Zachodu i dzięki jego fachmanom, a przede wszystkim darmowej pracy milionów więźniów sowieckich łagrów. Już widzicie te setki tysięcy śniadych przybyszów z łopatami w rękach trudzących się przy budowie jednak przełkniętego przez rząd Tuska CPK?
Przed nami niezwykle ważne wybory europejskie. I właśnie w kampanii o tych drugich trzeba uświadomić Polakom wyżej wyłożone konsekwencje niekorzystnych dla nas wszystkich działań Tuska i Brukseli. Budzi się cała mamiona przez dekady Europa, jest szansa, by monstrum, w które się przekształciła Unia Europejska, z powrotem sprowadzić do zdroworozsądkowych ram Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, o której marzyliśmy w więzach sowieckiej Rady Wzajemnej Pomocy Gospodarczej z rublem transferowym, dziś euro. Po sowieckim okupancie odziedziczyliśmy kilkadziesiąt tysięcy przysłanych tu ludzi Kremla, których spadkobiercy po dziś dzień konsekwentnie działają na szkodę Polski.
Gdy wybitny rosyjski dysydent Władimir Bukowski poznał życie na Zachodzie, ostrzegał Polaków przed wstępowaniem do UE, a usłuchali go nieliczni, w tym ja: „Wiedząc to wszystko, nie mogę zrozumieć, dlaczego tyle krajów chce teraz wstąpić do Unii Europejskiej i wziąć udział w tym eksperymencie. Dlaczego Polska chce oddać tę swoją tak ciężko wywalczoną niepodległość za nic? Tylko po to, by stać się częścią kolejnego fałszywego, socjalistycznego eksperymentu”. Eksperyment się udał: dr Jeckyll stworzył z UE mister Hyde’a. Nadal chcemy brać udział w dalszych eksperymentach?