Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Obrona Zbaraża

Obecna obrona polskiej granicy zwróciła moją uwagę na znamienny fakt – jak często w naszej historii (i mitologii) do roli symboli urastają bohaterskie obrony, a jak rzadko zwycięskie szturmy.

Tych pierwszych jest mnóstwo – od obrony Głogowa, przez obronę Zbaraża i Częstochowy, po odpieranie ataków na Lwów czy po wielokroć na Warszawę. Sytuacji odwrotnych jest znacznie mniej, nasze dwa największe sukcesy załatwiliśmy drogą negocjacji. Malbork w wojnie trzynastoletniej po prostu wykupiliśmy od husyckiej załogi, a klucze Moskwy przynieśli nam w 1610 roku sami bojarzy, ofiarując „Czapkę Monomacha” królewiczowi Władysławowi. Także Kijów w 1920 roku zajęliśmy praktycznie bez walki. Oczywiście mamy w dorobku zdobycie Monte Cassino, ale zgódźmy się – ten sukces polskiego żołnierza poszedł na cudzy rachunek. Oczywiście wyjaśnienie tego fenomenu jest proste, rzadko w dziejach bywaliśmy stroną agresywną i nigdy nie przychodziło nam do głowy chełpić się nieodzownym w czasie ataku okrucieństwem. Pamiętam burzę, jaką wzbudził Wajda, pokazując w „Popiołach" zgodnie z prawdą niechlubną rolę, jaką odegraliśmy w wojnie Napoleona przeciw Hiszpanii. Czy wynika to z naszego narodowego charakteru, czy z agresywności naszych sąsiadów? Fakt jest faktem, że bywaliśmy nazywani często Przedmurzem, i spełnialiśmy tę funkcję – wypadało nam wszak bronić Wschodu przed Zachodem (Grunwald), Zachodu przed Wschodem (Legnica), Północy przed Południem (Wiedeń) i Południa przed Północą (Częstochowa). Jeśli się powiększaliśmy, to głównie wchodząc w unie i sojusze dynastycznie, za to rozebrano nas przemocą, na chama! Swoją drogą wspólną cechą naszych obron jest ich samotny charakter. Rzadko kiedy ktoś nam pomaga, za to bardzo często przeszkadza. Tak to było w 1920 roku, nie inaczej jest teraz. Bronimy granicy Unii, a ta nawet nie zwalnia ataków na nas, grożąc karami za rzekomą niepraworządność czy odmawiając pieniędzy. Rola defensorów głęboko zapadła nam w psychikę i dlatego nie dziwią mnie częste pomyłki naszych turystów podróżujących do Sopotu i pytających o ulicę Obrońców Monte Cassino, nie słyszałem natomiast, by ktokolwiek szukał alei Zdobywców Westerplatte.
 

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski