Pani z auta za nami trąbi i trąbi. Po chwili otwiera szybę i krzyczy: „Będziesz siedział!”. Pewnie trenowała okrzyki na demonstracjach KOD-u albo zadymach urządzanych, aby zakłócić smoleńskie miesięcznice. Jak pisał czeski autor Karel Czapek: „Walkę stworzyła przyroda, nienawiść wynalazł człowiek”. Pasuje jak ulał do Polski A.D. 2021 i hektolitrów zarówno anonimowego jadu wylewanego w Internecie, jak i oficjalnie, pod nazwiskiem, w różnych mediach. A mnie przypomina się to, co pisał George Bernard Shaw: „Nienawiść to zemsta tchórza za obudzone w nim przerażenie”. Ciekawe jest w tym temacie żydowskie powiedzenie: „Antysemita to człowiek, który nienawidzi Żydów bardziej niż to konieczne”. Oczywiście można filozofować, że nienawiść to siła niszcząca, że ten, kto nienawidzi, dokonuje autodestrukcji, itp., itd. Tylko że to takie „austriackie gadanie”. Jeżeli atakuje się mnie i moją rodzinę (a to się zdarza nierzadko), to mam w nosie, czy nawiedzonych łobuzów, ideologicznych łajdaków czy zwykłych prostaków dosięgnie degradacja ich „osobowości”. Obchodzi mnie to tyle co zeszłoroczny śnieg. To oni atakują mnie i moich najbliższych, a ponieważ niektórzy robią to od lat, to widzę, że do samodestrukcji tych osobników jakoś jeszcze nie doszło. Jednak najgorsze w tych „seansach nienawiści” – niczym w „Roku 1984” Orwella – jest to, że i opinia polityczna, i my sami, w zasadzie już przywykliśmy do tego, że jesteśmy celem nienawiści. Przestaliśmy na to zwracać uwagę. Traktujemy to jak dopust Boży. W efekcie nie nagłaśniamy tego oceanu agresji i hejtu, a ONI „sprzedają” medialnie każdy strumyk hejtu kierowany w ich stronę. Może wreszcie warto uderzyć pięścią w stół i ryknąć niczym staropolski żubr: „STOP nienawiści”. Hasło używane często przez tych, którzy sami nienawiść szerzą…