Nie wypowiedzenie wojny, nie pierwsza ofiara potencjalnej agresji Rosji na Ukrainę, a nawet nie pierwszy oficjalny wystrzał tego prawdopodobnego konfliktu, a koncentracja wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą i eskalowanie napięcia przez Putina spowodowało, że Niemcy odkryły swoje karty w tej politycznej grze i pokazały jak są słabe. Stało się tak, choć prezydent Rosji nie powiedział jeszcze „sprawdzam”.
Najpierw niewydanie zgody na przelot brytyjskich samolotów z bronią przeznaczoną dla Ukrainy. Następnie sprzeciw wobec eksportu przez Estonię do Kijowa uzbrojenia użytkowanego jeszcze przez NRD, a dalej deklaracje dowódcy niemieckiej marynarki wojennej o konieczności okazania szacunku wobec Władimira Putina wyraźnie wskazują stanowisko, które w potencjalnym konflikcie zajmie nasz zachodni sąsiad. Zapewne nie jest to postawa, której oczekiwałaby Europa i jej mieszkańcy (przynajmniej w jej Środkowej i Wschodniej części) od państwa, które ostatnimi laty chciało (i wciąż chce) zdominować Stary Kontynent.
Przyjmując taką pozycję Republika Federalna Niemiec wyraźnie zademonstrowała, że w sprawie tej kierować się będzie własnym interesem narodowym. On nakazuje utrzymanie dobrych relacji z Federacją Rosyjską, od której jest przecież uzależniona energetycznie. Więzi te są ważniejsze niż cele wspólnot tj. NATO i Unii Europejskiej, których Niemcy są istotnym, a nawet kluczowym członkiem. Ideały i zadania tych organizacji w bilateralnych rosyjsko – niemieckich relacjach schodzą na dalszy plan.
Niby można, zwłaszcza uwzględniając Realpolitik, uzasadnić taką postawę Niemiec. Jednak nie do końca. Warto bowiem zwrócić uwagę, że ze względu na swój potencjał i swoje ambicje państwo to zajmuje szczególną pozycję wśród europejskich krajów. Po pierwsze bowiem RFN poprzez faktyczne działania zdominowały wspólnotę europejskich narodów - Unię Europejską. Po drugie – Stany Zjednoczone rządzone przez Prezydenta Joe Bidena wyraźnie postawiły na Niemcy jako ten kraj, który ma stać na straży porządku wspólnoty atlantyckiej w europejskiej jej części. Nasz zachodni sąsiad pozycjonował się więc w roli lidera (lub jednego z liderów) organizacji do których przynależał. A od takich podmiotów wymaga się więcej. Żeby nie było wątpliwości – nie oczekuje się tego, że państwa takie porzucą swoje interesy narodowe, ale tego, że swoje interesy wkomponują w interesy wspólnot którym mają ambicję przewodzić lub współprzewodzić.
Jednak obecna sytuacja pokazuje, że Niemcy nie prezentują takiej postawy. Kierują się wyłącznie własnym interesem narodowym. Dzieje się to w sytuacji, gdy zagrożona jest wolność i integralność Ukrainy. Kraju, z którą Unia Europejska zawarła układ stowarzyszeniowy a przystąpienie do NATO to cel polityczny wielu polityków tego państwa od ponad 20 lat. To powinien być ważny, choć kolejny już sygnał ostrzegawczy dla wszystkich tych, którzy sprawy polskie chcą ściśle związać z polityką niemiecką.