Pomysł pana prezydenta debaty nad konstytucją rozumiałem jako ogólnonarodową dyskusję o szansach i zagrożeniach czekających nas w kolejnych stu latach od odzyskania niepodległości. Więcej, okazję do wciągnięcia, ponad głowami partyjnych liderów totalnej opozycji, do poważnej rozmowy o przyszłości Polski także tych obywateli, którzy nie sympatyzują z obozem rządzącym.
Jednak kształt pytań referendalnych, zdradzający brak należytego namysłu, ich liczba, a przede wszystkim widoczne dążenie, by na kanwie referendum stworzyć osobny organizm polityczny sprawia, że brnięcie w ten projekt musi się zakończyć spektakularną klapą całego obozu patriotycznego (nie tylko, jak chcą niektórzy, prezydenta Andrzeja Dudy). Jedynie skoordynowanie działań prezydenta i większości rządzącej pozwoli zmienić obecną fatalną ustawę zasadniczą.