Możemy napisać wiele o najnowszej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, ale nie powinniśmy nadużywać cierpliwości czytelników. Prawda jest taka, że nie tak obóz rządzący i znaczna część jego elektoratu wyobrażali sobie przebieg prac wokół reformy sądownictwa. I nie takiego wyjścia z sytuacji się spodziewaliśmy. A to, co widzimy, to mówiąc starym językiem aluzji, „wycofanie na z góry upatrzone pozycje”.
Instytucje unijne nie okazały ani krztyny zrozumienia dla racji polskiego rządu. Nie chciały czy nie mogły? Dla rozstrzygnięć, jakie zapadły, nie ma to większego znaczenia. Ale dla dalszej polityki – owszem. Trudno mieć wątpliwości, że niedawne decyzje Komisji Europejskiej są bardzo na rękę liberalnej opozycji. Sądownictwo jest pretekstem – idzie o odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy. Donald Tusk już siodła chabetę, Adam Michnik podaje lejce. Straszyli faszyzmem, a spójrzcie państwo – szykują się do recydywy Platformy Obywatelskiej. Lepiej, żeby PiS miał dobry, prospołeczny pomysł na nadchodzący rok.