Nędza ekspertów „wolnych mediów”

Tytuł jednego brzmi: „Kulisy buntu. Wystarczy, że Putin poruszy palcem, a Prigożyn zniknie”: oraz „Żywy trup czy nowy car? Za Prigożynem stoją bardzo poważne siły. ANALIZA”. Tego typu przemądrzały, a jednocześnie wewnętrznie sprzeczny bełkot zalał „wolne media”. W jakimś stopniu można to zrozumieć. To, co stało się w Rosji, okazało się szokiem dla wszystkich. Niezależnie od tego, jak wiele osób będzie teraz opowiadać, że się tego „spodziewało”, rajd Prigożyna pokazał wyraźnie, jak niewiele wiemy o tym, co tak naprawdę dzieje się w jądrze rosyjskiej władzy. Problem w tym, że żaden z ekspertów tych tzw. wolnych mediów do tego się nie przyzna. Przecież oni są elitą, są tymi, którzy widzą i wiedzą więcej, pokazując maluczkim ten świat i tłumacząc im jego zawiłości. Tacy intelektualni półbogowie mogliby czegoś nie wiedzieć czy wręcz się mylić? To niemożliwe. Dlatego już teraz widzimy (i będziemy obserwować przez kolejne dni) groteskowy spektakl. Ta pseudoelita „ekspertów” (których najwięcej namnożyło się w Onecie) będzie się dwoić i troić, żeby udowodnić, że oni jednak to wszystko przewidzieli. Że może nie mówili, ale cały czas analizowali. Że, po raz kolejny, rzeczywistość potwierdziła ich geniusz, że już wcześniej można było, między słowami, wyczytać to z ich tekstów. Będą się nadymać i puszyć, odmieniać słowo „ekspert” przez wszystkie przypadki. Zapewne z ich perspektywy jest to rodzaj „ucieczki do przodu”. Inaczej musieliby przyznać, że tak naprawdę niczym się nie różnią, jeśli chodzi o wiedzę, od reszty Polaków. Pamiętajmy bowiem, że mówimy tu o „ekspertach”, których „ANALIZY” wskazywały też, że Nord Stream 2 oznacza pokój w Europie, że Rosja nie zaatakuje pełnoskalowo Ukrainy, którzy jeszcze niedawno robili z Putina potencjalnego partnera dla UE. Tak jak wtedy nic nie wiedzieli i nie rozumieli, tak i dziś nie są nikim innym niż bandą ignorantów. Prigożyn to potwierdził.