10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Nasza krucha niepodległość

Nigdy nie wiadomo, który okres jest epoką trwania, a który tylko pieredyszki.

Niepodległość dla młodego pokolenia jest czymś tak oczywistym jak obecność tlenu w powietrzu. Dla mnie „okutego w powiciu” była niedościgłym marzeniem, czymś, o czym się myśli, rysując w atlasie własne mapy. Inna sprawa, że na co dzień nie zauważałem niedogodności zniewolenia, niczym wolterowski Kandyd naiwnie wierzyłem, że żyję na najlepszym z możliwych światów. Mój ojczym – przedwojenny lewicowiec – przy każdej rocznicy rewolucji październikowej powtarzał: „No i co? Mówiono, że ZSRR się rozpadnie, a tu trwa kolejną dekadę”. Z czasem jednak i on zaczął trzeźwieć, wystąpił z partii, zachwycił się Solidarnością, ale końca komuny nie doczekał. Co nim kierowało? Początkowo lewicowa wrażliwość, choć po wojnie entuzjazm zastąpił pesymizm – uznał, że świat nieuchronnie toczy się w lewo, a system z czasem złagodnieje. Nie uwierzyłem. Już pierwszy rok studiów wyleczył mnie z marksistowskiej teorii, a na roku drugim – wydarzenia marcowe również z praktyki. Zaś kabaret Pod Egidą i III Program dały mi możliwość aktywności obywatelskiej i przynajmniej podszczypywania reżimu. O czymś więcej niż oswojeniu systemu i jakiejś formie finlandyzacji trudno było marzyć, nawet w opozycji. Postulat niepodległości podnosili jedynie osobnicy uznawani za szaleńców. Aliści... nastąpiła seria cudów. Wybór polskiego papieża, Solidarność, pieriestrojka. Gorbaczow jakoś nie doczytał, że zły system wpada w tarapaty, kiedy próbuje stać się lepszy. I nierealne stało się realne. Orzeł odzyskał koronę, wymieciono z Polski sowiecką armię (choć nie agenturę), złotówka stała się wymienialna i dostaliśmy paszporty. Niepodległość jest jak cudowny puchar – wspaniały i kruchy. Póki jeszcze uczą nas literatury, warto pamiętać, jak w złotym wieku ostrzegał swych rodaków Jan Kochanowski, jak próbował przemówić do rozumu Piotr Skarga. Nigdy nie wiadomo, który okres jest epoką trwania, a który tylko pieredyszki. 

 



Źródło: Gazeta Polska

Marcin Wolski