W czasie gdy rząd Mateusza Morawieckiego ogłasza pierwszy w III RP program wsparcia dla popegeerowskich regionów, lewica zapowiada, że od jesieni zamierza wzmocnić swoją współpracę z liberalną opozycją. Lepiej nie da się podsumować tego, kto jest dziś kim i kto faktycznie reprezentuje mniej zamożną Polskę.
Na początku transformacji mieszkańcy popegeerowskich wsi stali się chłopcami do bicia. Wzorcowym wyobrażeniem homo sovieticusa. Wyrządzono im wielką krzywdę, opisując jako roszczeniowych nierobów. Dziś wiemy już dobrze, że to właśnie ludność tamtych rejonów musiała błyskawicznie uczyć się życia w nowych realiach. To stamtąd rekrutowała się pierwsza fala zarobkowej emigracji w Polsce, tej wstydliwej, która uratowała byt ekonomiczny wielu rodzin. To stamtąd rekrutowała się bardzo tania siła robocza do pierwszych prywatnych biznesów, często nomenklaturowych. Dziś problemem popegeerowskich miejscowości nie jest już zwykle straszna bieda i dojmujące bezrobocie – ale wyludnianie się i starzenie tych społeczności. A to problem, bo to czasem świetne rejony do życia. Dobrze, że PiS ma odwagę mierzyć się z wyzwaniami, które w III RP systemowo leżały odłogiem.