Aktywiści miejscy mówią, że interesy lobby alkoholowego okazały się dla stołecznych samorządowców ważniejsze od dobra mieszkańców. Mało to dziwi, przytomni ludzie od dawna wiedzą, że PO ma tyle wspólnego z obywatelskością, co milicja za PRL. Nie budzą zaskoczenia arogancja, pogarda, sobkostwo, które platformerscy politycy z Warszawy okazali mieszkańcom miasta. Na rympał, bezczelnie, bardzo z siebie zadowoleni zajmowali po kilka miejsc na sali, gdy dyskutowano o nocnym ograniczeniu sprzedaży alkoholu w stolicy Polski. Warcholstwo – tak to trzeba nazwać. W najżałośniejszej sytuacji znalazł się Trzaskowski – dwugodzinny prezydent Polski najwyraźniej nie ma żadnego szacunku wśród znacznie niższych od niego rangą partyjnych kolegów i koleżanek. Jego polityczna wola mniej dla nich znaczy niż zależności od alkolobbystów. Pomyśleć, że ten człowiek miał współrządzić Polską jako prezydent. Na razie „Bążur” robi dobrą minę do złej gry i udaje, że deszcz pada, gdy partyjni koledzy plują mu nie pod nogi, lecz w twarz.
Napluli Trzaskowskiemu w twarz
Przed weekendem stołeczna Platforma Obywatelska upokorzyła wiceprzewodniczącego własnej partii. Mowa oczywiście o prezydencie Warszawy Rafale Trzaskowskim.