Najtrudniejsze wybory samorządowe

Do pierwszej tury wyborów samorządowych zostało około 1,5 miesiąca. To niewiele czasu, a nadal mam wrażenie, że kampania w wielu miejscach jeszcze nie wystartowała. Tymczasem w tym roku wyjątkowo trudno będzie wybrać włodarzy w naszych małych ojczyznach. Trudności jest kilka. Regiony, które mają władze sympatyzujące z PiS-em, mogą bać się stygmatyzowania i wykluczenia. Uśmiechnięta Polska okazała się mitem. Nikt nie będzie się liczył z samorządowcami, którzy nie wyją w jednym chórze z akolitami Donalda Tuska. To by przemawiało za zmianą. Z drugiej jednak strony najprawdopodobniej należy się spodziewać przeniesienia standardów z góry na doły. Czyhający więc gdzieś na stołki samorządowcy z PSL-u i PO marzą tylko, aby robić to samo co ich lider. Nie mogą się doczekać, by niszczyć ludzi i wyrzucać z pracy urzędników. Jeżeli ktoś liczy na zyski, to jednak w tym wypadku powinien przygotowywać się na straty. Decyzje więc czekają nas niełatwe. Będą to jednak wybory zdominowane przez ogólnopolski cień. Jeżeli prawica spektakularnie polegnie, to trzeba to będzie odbierać jako sygnał, że społeczeństwo dało się zastraszyć, a my powoli wracamy do – znanego nam z przeszłości – Tuskowego zamordyzmu. Że agresją ulepiono wyborców jak plastelinę. Jeżeli jednak będzie na odwrót i nastąpi szczególna mobilizacja Wolnych Polaków, to już w kwietniu obóz władzy może zacząć się sypać. Wystarczy, by marszałek Adam Struzik przestał być marszałkiem, a wszystkie salony zrozumieją przekaz od ludzi. Czy to jednak możliwe? Nikt nie obiecywał, że będzie zawsze łatwo i przyjemnie.

 

Źródło: Gazeta Polska