Wiadomo było, że resortem rządzi Stanisław Gawłowski, znany ekspert od melioracji, który akt notarialny do własnego mieszkania trzyma u teściów pasierba. Tusk nie pała do Lasów Państwowych miłością dlatego, że to właśnie sprawa prywatyzacji lasów była tą, która silnie uderzyła w jego rząd w 2014 r. Ta zadra tkwi i już w 2019 r. Tusk nazywał kwestię prywatyzacji „jednym z pierwszych klasycznych fake newsów w polskiej polityce”. Dlatego teraz głosi bzdury na temat wycinek drzew w Polsce i tego, że PiS dokonuje jakichś rzekomych rzezi. Nic takiego się nie dzieje. Możliwe jednak, że ten spin to tworzenie podglebia do robienia w kniejach interesów. Wszak majątek do podziału jest wielki. Niestety w jednym Tusk miał rację. Bezsensowne jest dążenie rządu do przyjęcia ustawy zezwalającej na zamianę gruntów leśnych. Rzeczywiście wieść gminna niesie, że jest to robione pod jedną inwestycję w fabrykę samochodów elektrycznych. Czy ma to jakiś sens? Jak widać, urobek polityczny niewielki.
Na pieńku z leśnikami
Donald Tusk od lat ma na pieńku z leśnikami. Nie dlatego, żeby mu leżało na sercu dobro polskiej przyrody. To, to nie. Jak pisała „Gazeta Wyborcza”, gdy był premierem, nie pamiętał nawet nazwiska ministra środowiska.