Kuwejt, Kuwejt – jak to egzotycznie brzmiało w czasach podróży palcem po mapie. Dziś dawne podróżnicze marzenia stały się służbową rzeczywistością. Do państwa szejków jadę jako przedstawiciel oficjalnej delegacji Parlamentu Europejskiego. Jestem w niej jedynym Polakiem i jedynym konserwatystą. Poza mną dwóch Niemców (jeden z nich pochodzenia tureckiego) oraz dwoje Hiszpanów (w tym Katalonka). W europarlamencie jestem m.in. w strukturze odpowiedzialnej za kontakty z krajami Półwyspu Arabskiego, stąd więc ta podróż.
Odwiedzamy również Bahrajn, ale to Kuwejt uchodzi za kraj z najbardziej „realnym”, najbardziej demokratycznym parlamentem. Europejczycy jednak od razu mają zastrzeżenia: dlaczego nie ma w nim żadnej kobiety?
Gospodarze odpowiadają: startowało wiele dam, ale żadna nie dała rady wejść. Kuwejt nie chciał pójść drogą niektórych arabskich krajów, które wprowadziły – nieformalne oczywiście – parytety płci. W sąsiednim Bahrajnie kobieta jest przewodniczącą izby niższej parlamentu, w tutejszym – kobiety podają tylko mocną arabską herbatę lub specyficzną kawę oraz protokołują spotkania.
A jeśli już przy kobietach jesteśmy, to wiele z nich nie zakrywa twarzy ani nie stroni od wyrazistego makijażu. Nie odgrywają roli w polityce, ale w życiu rodzinnym, codziennym i społecznym – wręcz kluczową. To one przede wszystkim aranżują małżeństwa własnych dzieci – ojciec musi zaakceptować, ale to nie on swata. Bardzo często to one faktycznie prowadzą rodzinne biznesy, przy czym uzależnienie od nich dorosłych, ba! trzydziestoparoletnich nawet synów nie jest rzadkością.
Islam pozwala na posiadanie czterech żon i jest to w bogatym Kuwejcie praktykowane. Podkreślam, że sprzyja temu bogactwo w tym jednym z najzamożniejszych państw świata, bo posiadanie czterech małżonek wiąże się dla mężczyzny z koniecznością posiadania dla nich czterech domów i czterech samochodów. Wtedy jest sprawiedliwie i zgodnie z Koranem. W praktyce takie małżeństwa sprowadzają się do życia każdego osobno. Małżonkowie często nie mieszkają razem i mają nawet odrębne życie erotyczne – nie do pomyślenia w innych krajach muzułmańskich, gdzie szariat, islamskie prawo, traktowany jest bardzo rygorystycznie. Zdarzają się, jak słyszę, aranżowane małżeństwa, które mimo młodego wieku małżonków nie zostały skonsumowane z różnych powodów, na przykład dlatego, że młodego żonkosia nie interesują kobiety.
Gdy kończy się Zatoka Perska, a zaczyna mała Zatoka Kuwejcka, rozpoczyna się jeden z najdłuższych mostów świata. Tyle że prowadzi on... donikąd! Liczy aż 35 km i kończy się nie tyle w szczerym polu, ile w szczerej pustyni. Dosłownie. Oddano go do użytku dwa lata temu, miał prowadzić do zbudowanego od podstaw nowego portu. Tymczasem portu nie ma, a most został. Oszczędności? Nie w Kuwejcie! Po prostu nagła zmiana priorytetów: pomysłodawcą budowy portu był najstarszy syn emira, wicepremier. Po jego śmierci na nowotwór port pozostał w sferze projektu, ale oczywiście funkcjonujący sobie a muzom most, zbudowany przez Koreańczyków, został.
Z polskiego punktu widzenia most się jednak przydał. Prowadzi bowiem do Bahry, gdzie nasi archeolodzy od lat prowadzą wykopaliska. To słynna kultura Ubait (znana choćby z wykopalisk w Ur!) – historia sięgająca 7 tys. lat wstecz.
Skoro jestem już przy Polakach, to mamy w Kuwejcie niemałą polską „kolonię”. W latach 90. XX w. było tu bardzo dużo polskich lekarzy – została garstka. Są też żony Kuwejtczyków, głównie należących do elity państwa. Są polscy budowlańcy (gdzie ich nie ma?), jest też trochę wykładowców i nauczycieli, na przykład muzyki, pojedynczy specjaliści od fitnessu.
Jeżeli już wspomniałem o polskich muzykach, to warto pochwalić wspaniałą inicjatywę ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej Pawła Lechowicza, który po raz drugi z rzędu zainicjował koncert polskich kolęd. W zeszłym, szczególnie pandemicznym roku był to teledysk nagrany na tle charakterystycznych budowli Kuwejtu oraz w restauracji szejków. Nagrały go cztery Polki: trzy wokalistki i wiolonczelistka. Na co dzień mają tutaj kontrakty, uczą muzyki. Zarobki są, w przeliczeniu na złotówki, dobre – 10 tys. plus za darmo mieszkanie oraz prywatna szkoła dla dziecka również za darmo. Podobne warunki mają nasi rodacy z branży budowlanej.
W tym roku polski koncert bożonarodzeniowy odbył się, staraniem ambasady RP, kolejny raz. Było to pierwsze spotkanie Polaków po COVID-19. Przybyło ok. 60 osób. 11 listopada obchodzone było także Narodowe Święto Niepodległości – dzieci z polskiej szkoły zaśpiewały tam hymn narodowy. Niestety, polskich dzieci jest tu coraz mniej.
Odnotowuję charakterystyczne punkty w stolicy kraju: wysokościowiec Al-Hemra, gdzie swoje siedziby mają – dość nietypowo – ambasady Niemiec i Francji (korzystają zresztą ze wspólnej sali konferencyjnej). Libańska restauracja Babel – na skarpie, nad samą wodą. Ja jednak obiad jadłem w restauracji obok spektakularnych wież, na najwyższym piętrze i najwyższym poziomie kulinarnym. Jem bardzo tu popularną baraninę z ryżem, okraszoną szafranem i rodzynkami, ale można do tego samego zestawu zamówić rybę lub kurczaka.
Podczas długiego biesiadowania – tu się krótko nie je! – rozmawiamy o systemie politycznym Kuwejtu. Opiera się on jeszcze na starodawnym podziale: na tych z miasta – Hadar, i tych spoza miasta – Bedu. Najważniejsze rodziny – klany – reprezentowane są w rządzie i parlamencie. Emir dba o polityczny balans. Słusznie. Przedmiotem wewnętrznej politycznej gry było zarządzanie jednostkami terytorialnymi przez gubernatorów. Czterech gubernatorów pochodziło z najbardziej wpływowych familii. Batalia dotyczyła tego piątego. Spór się przeciągał i emir przeciął gordyjski węzeł: piątym gubernatorem został... członek rodziny emira. Ostatecznie wszyscy byli zadowoleni: nikt się nie wzmocnił, nikt nie stracił.
Rajd po zabytkach trwa. Za wieżą dostrzegam zielony skwerek – to na nim zbudowano pierwszy w historii kraju budynek z cegły. Tu mieści się cały czas rezydencja ambasadora Wielkiej Brytanii. Jest też historyczny, bo pierwszy miejscowy szpital. Zbudowali go Amerykanie – zarządzali nim lekarz i pielęgniarka z USA – i był to pierwszy materialny amerykański ślad w regionie Zatoki Perskiej.
Dziś tych śladów obecności USA w Kuwejcie – łącznie z militarnymi – jest dużo, dużo więcej. A łagodniejsza wersja szariatu á la Kuwejt zyskuje polityczne poparcie Waszyngtonu.