Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama

Mężyki stanu grają w wojnę światową

Głośne się znowu stało nazwisko Dugin, za sprawą udanego zamachu na jego córkę, też wyznającą nauki papy, że trzeba mordować ile wlezie, byle tylko odtworzyć rosyjskie imperium. Psychopata wykładający politologię w Akademii Sztabu Generalnego, jeden z głównych ideologów Kremla, znalazł sobie w historii Rosji władcę idealnego: „Czekam na Nowego Iwana Groźnego” mówił już w 1998 roku w wywiadzie z redaktorem Grzegorzem Górnym.

Cele Rosji, stworzenia bloku kontynentalnego, definiował zaś następująco: „My Rosjanie i Niemcy rozumujemy w pojęciach ekspansji i nigdy nie będziemy rozumować inaczej. Nie jesteśmy zainteresowani po prostu zachowaniem własnego państwa, czy narodu, jesteśmy zainteresowani wchłonięciem. (…) Rosja, w swym geopolitycznym, oraz sakralno-geograficznym rozwoju nie jest zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Nie jest też zainteresowana w istnieniu Ukrainy”.

Ciekawe, kto według niego byłby odpowiednim niemieckim partnerem dla „nowego Iwana Groźnego”. Habsburgowie z czasów cara-sadysty, choć mieli pewne zalety, bo byli zdecydowanie antypolscy, nie błyszczeli zdolnościami polityczno-militarnymi, a pokrzyżackie Prusy jeszcze nie wypracowały swej ponurej marki – prusactwa.

Chyba Dugin odwoływał się do znacznie późniejszych udanych sojuszy rosyjsko-niemieckich, od wspólnych z Prusami już ukonstytuowanymi jako pazerna monarchia koszarowa rozbiorów Rzeczypospolitej, czy Rzeszy tworzonej przez Bismarcka z jednoczesną brutalną germanizacją zawładniętych ziem polskich, jak rusyfikowali swoje zagarnięte terytoria rosyjscy carowie. Jeśli nie liczyć maniakalnej ale wybiórczej proniemieckości Piotra I, który na pruski ład przerobił nie tylko armię, ale całe społeczeństwo, nadając wojskowe rangi urzędnikom cywilnym, rozkwit antypolskiej współpracy Moskwy i Berlina obejmuje 20 lat stanowiących wstęp do II Wojny Światowej, czyli od Paktu w Rapallo w 1922 r. po IV rozbiór Polski w 1939 r. i pożarcie przez Związek Sowiecki za zgodą Hitlera państw bałtyckich – Estonii, Łotwy i Litwy.

Ale jakoś trudno porównywać kremlowskiego kagiebowca marnej rangi już nie tylko z Iwanem Groźnym, ale i z tak mu imponującym Stalinem, a z kolei jego równie mizernych partnerów, kanclerzy Merkel i Scholtza nie tylko z twórcą Rzeszy Bismarckiem, ale nawet z opętanym twórcą tysiącletniej III Rzeszy, nie ten kaliber. Dla nas to i lepiej, bo o ile prusactwo i Orda nie tylko unicestwiły nasze państwo, ale i oczerniło nas przed całym światem, to ten numer ich następcom-klaunom nie udał się ani wobec Ukrainy, ani wobec wspomagającej ją Polski. Na ich tle nawet brytyjski Rozczochraniec może udatnie odstawiać Churchilla.

Reklama