Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama

Martwe dusze albo Russian zombie

Skoro Moskale wydają bolesne jęki o usuwaniu z obiegu światowego „wielkiej kultury rosyjskiej”, to by pokazać, że nadal nas ona zachwyca i przewierca, zajmijmy się analizą pewnego aspektu jednej z najsłynniejszych rosyjskich powieści. „Martwe dusze” to superklasyk literatury rosyjskiej, acz dla każdego, kto nie miał szczęścia urodzić się Rosjaninem, dzieło ze wszech miar dziwaczne. Choćby dlatego, że napisane przez ...Ukraińca. Prawdziwe nazwisko autora brzmi bowiem Mykoła Hohol, a choć jego rodacy jakoś cenią „ukraińską” (tematycznie, acz nie językowo, bo po to stał się Nikołajem Gogolem, by pisać po rosyjsku) część jego twórczości, to raczej się nim nie chełpią.

Geniusz to był osobliwy, czego nie tłumaczy tylko dzień urodzin – 1 kwietnia (w końcu ja też się w ów „dzień głupca” czy „szaleńca” urodziłem…), a dobrowolna rusyfikacja w odróżnieniu od tej państwowej, brutalnie stosowanej w jego ojczyźnie, zaowocowała jakąś dziwaczną optyką widzenia Rosji, której chciał współczuć, a stale ukazywał w swej twórczości niczym w krzywym zwierciadle jej odrażającą mordę.

O co chodzi w „Martwych duszach”, cudzoziemcowi w ogóle trudno zrozumieć, także Polakowi, choć to pojęcie weszło nawet do naszego języka potocznego. Po diabła główny bohater, Cziczikow, skupował spisy zmarłych chłopów pańszczyźnianych od ich właścicieli? Otóż dopóki nie zgłoszono ich śmierci stosownemu urzędowi, martwi chłopi nadal żyli i można było z nich zrobić ciekawy użytek. Cziczikow przedstawiał się jako „ziemianin chersoński”, na tamte ziemie zamierzający przesiedlić kupowanych chłopów, owe „dusze” - cóż z tego, że martwe! Gogol nic nie zmyślał, car Mikołaj I istotnie wspierał zasiedlanie chersońszczyzny i Krymu rosyjskimi mużykami w miejsce rdzennej, bywało że krnąbrnej ludności i taki „chersoński ziemianin” dysponujący paroma tysiącami „dusz” mógł otrzymać za czysto symboliczną opłatą potężne obszary ukraińskich czarnoziemów.

Warto więc zajrzeć do rosyjskiej klasyki, by się czegoś dowiedzieć o dzisiejszych Rosjanach. Czy dlatego, że biło w nim jednak ukraińskie serce, Gogol przewidział, że za 200 lat ponure moskiewskie mocarstwo znów „zasiedlać” będzie chersońskie, charkowskie, donieckie ziemie martwymi duszami „bojców”, zamieniając je w wielkie cmentarzyska swoich i obcych, czyli prawych właścicieli. Jednak nawet padlina użyźnia ziemię, o czym wiedziała ukraińska staruszka rozdająca rosyjskim zombiakom ulubione przez nich „siemieczki”, by kiedyś nad ich kośćmi wyrosły z nich bujne słoneczniki na ziemiach wolnej Ukrainy.

P.S. Nawet Moskale zorientowali się, że „Martwe dusze” są niebezpieczne – na zdjęciu widać pośpieszne zdejmowanie wielkiego afiszu spektaklu wg Gogola w teatrze zamienionym na punkt poboru rekrutów...

Reklama