W felietonie na 1700 znaków nie ma miejsca na fragment wierzchołka tej góry, dlatego zainteresowanych odsyłam do powieści „Berek”, cudem wydanej w 2013 r. Największym możliwym skrótem mogę powiedzieć tyle, że mit założycielski narodu żydowskiego i w szczególności doktryna państwa Izrael nie przewiduje przyjaciół wśród innych narodów, ale od zawsze wrogów. Każdy, kto choć trochę zna religię i historię Żydów, musi tę oczywistość potwierdzić. Żydzi etniczni od wieków podtrzymują mit o śmiertelnym niebezpieczeństwie i to jest pacierz, który powtarzają niemalże od dnia narodzin. Według żydowskiej wiary cały świat nienawidzi Żydów i nieustannie myśli, jak się Żydów pozbyć, a to dopiero pierwsza część modlitwy. W drugiej dowiadujemy się, że przyczyną nienawiści jest wyjątkowość Żydów i pospolitość pozostałych narodów. Podział na Żydów i gojów (nie-Żydów) istnieje w świadomości, żeby nie powiedzieć w genach każdego Żyda, tak po prostu jest i to się nie zmieni. Nie ma przyjaźni, istnieje wyłącznie pole gry i zawsze chodzi o to, żeby Żydzi zyskiwali. Czy to oznacza wojnę z Izraelem? Nie, to właśnie powinien być przyczynek do racjonalnej polityki. Jeśli polski rząd chce być skuteczny w polityce zagranicznej z Izraelem i diasporą USA, musi przyswoić tę podstawową wiedzę i zastosować ją w praktyce. Szukamy przyjaciół tam, gdzie żaden goj nie ma wstępu. Zamiast się wygłupiać, grajmy w tę grę ze zrozumieniem jej reguł i róbmy interesy najlepsze dla Polski.