Przede wszystkim nie zgadzam się na traktowanie mojego kraju jako kolonii i zaplecza dla brudnego biznesu. Nie podoba mi się zatruwanie środowiska i prywatyzacja zysków wraz z uspołecznianiem kosztów. Przede wszystkim jednak ta grupa biznesmenów psuje państwo. Śmieje się w głos z procedur, ze służb weterynaryjnych, z sąsiadów ferm, którym zatruwa życie. Drwi sobie z prokuratury i organizacji pozarządowych. Dziennikarzy sobie kupiła. Wylobbowała polityków wszystkich formacji. 7 lat zajmowania się tym biznesem wystarczyło, bym naocznie się przekonał, że państwo jest beznadziejnie słabe. I szczerze powiedziawszy, bardzo się zdziwię, gdy okaże się silne. Wczorajsza konferencja nie wywołała już u mnie żadnych emocji. Może głosowanie je wywoła. O ile do niego dojdzie. Bo pewnie za sprawą wielbicieli futer w PiS już wczoraj nie milkły telefony.
Kwestia rozumu
Parę lat temu Jarosław Kaczyński w nagraniu dla Fundacji Viva! powiedział, że zakaz hodowli zwierząt na futra to kwestia serca. Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Jest to przede wszystkim kwestia rozumu i etyki. Osobiście nie jestem przesadnie empatyczny wobec zwierząt, a w całej rozciągłości popieram ten zakaz, bo jest racjonalny.