Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
,Krzysztof Karnkowski
26.06.2025 08:33

Kto uwierzył, wierzy dalej

Szaleństwo, w które wpadła polska polityka po wyborach prezydenckich, zdaje się nie mieć granic. Z drugiej strony cieszy, że pojawiają się też głosy rozsądku. Ale i w tej radości jest trochę smutku, ponieważ marnie świadczy o politykach fakt, że normalne, odpowiedzialne postawy są dla nas pozytywnym zaskoczeniem.

Politycy Platformy brną w narrację o „sfałszowanych wyborach”, choć ich argumenty nie przekonują nikogo, poza tymi, którzy bardzo chcą zostać przekonani. Ekspert od statystyki, którego analizy są przebojem ostatnich dni po tej stronie sceny, tłumaczy, że wziął pod uwagę tylko dane, pasujące do jego tezy, a pozostałe odrzucił, by nie zmieniło to niepotrzebnie wyników. Mówi to publicznie na antenie jednej ze stacji telewizyjnych. Nie zmienia to niczego: kto uwierzył, wierzy dalej. „Pan dr Kontek (1) zbadał 'anomalie' jednokierunkowo, z góry zakładając, że poszkodowany jest tylko Trzaskowski; (2) nie uwzględnił przepływów między I a II turą (3) nie sięgnął do poprzednich wyborów, na przykład z 2020, by mieć porównanie (4) nie wydzielił obwodów zamkniętych, charakteryzujących się ponadprzeciętną rotacją (5) a co najważniejsze swoje wyliczenia oparł na kodach pocztowych, co absolutnie NIE DAJE wiernego odzwierciedlenia preferencji dla jednostki niższej niż gmina" – pisze na X Marcin Palade. Znajdują się trochę poważniejsi naukowcy, którzy postanawiają przetestować ten model uczciwie, uwzględniając również okoliczności, które autorowi nie pasowały do obrazka. Liczą więc i wychodzi im, że Karol Nawrocki i w tym systemie wygrywa. Nie koniec na tym, zyskuje 13 tysięcy głosów więcej, niż policzono mu w wyborach. Czy coś to zmienia? Nie: kto uwierzył, wierzy dalej. Te słowa są refrenem w felietonie, niczym w piosence. Sąd Najwyższy liczy głosy w wybranych komisjach i okazuje się, że faktycznie doszło w nich do pomyłek lub nadużyć. Tyle, że inaczej niż w modelu Kontka, to Nawrockiemu odebrano głosy w kilku komisjach. W jednej tylko trochę, w innej – po prostu przypisano mu tę mniejszą pulę, większą dając Trzaskowskiemu, choć wyborcy chcieli odwrotnie. Reakcją jest potępienie dla sądu. Jest wreszcie Roman Giertych, który rozwija swoje wizje opanowanych przez jakieś ciemne siły komisji wyborczych, widzi już tysiące Rodaków-Kamratów (niszowa organizacja zatrzymanych niedawno Olszańskiego i Osadowskiego), opanowujących tę wrażliwą dla demokracji strukturę. To już najwyższy poziom abstrakcji, wyżej są już chyba tylko kosmici, cóż: kto uwierzył, wierzy dalej.  

W szaleństwie tym nie chcą uczestniczyć koalicjanci (poza tymi, którzy i tak sercem od dawna są w Platformie, a teraz udowadniają, że i ciałem chcieliby przynależeć), odcinają się i mówią, że nie widzą powodów, by liczyć głosy, powtarzać wybory, nie przyjmować przysięgi od Karola Nawrockiego. Miejmy nadzieję, że w tym wytrwają, bo machina, z którą się mierzą, jest dużo bardziej realna niż stworzone w zatrutej paniką wyobraźni wyborcze oszustwa.  

Reklama