Sprawę wygrała w obu instancjach, a Sąd Najwyższy odrzucił skargę kasacyjną prokuratury i podtrzymał wyrok sądu apelacyjnego. Teraz pani Grażyna Juszczyk wypłakuje się w mediach, że czuje się prześladowana przez państwo – co brzmi groteskowo, bo w orzeczeniu zarówno Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, jak i sądów polskich publiczna ekspozycja symboli religijnych nie narusza dóbr osób niewierzących, więc nie było podstaw do zdejmowania krzyża. Wyrok SN jest o tyle szkodliwy, że szeroko otwiera drzwi do usuwania krzyży z przestrzeni publicznej. Pytanie, kto będzie tak naprawdę dyskryminowany w kraju, w którym konstytucja odnosi się do wartości chrześcijańskich: niewierząca mniejszość, której krzyż się źle kojarzy, czy wierząca większość, dla której jego obecność jest ważna?