Unia miałaby przejąć politykę obronną, zagraniczną, imigracyjną i fiskalną, o której decydowałoby grono niewybieralnych urzędników, działających pod wpływem Berlina i Paryża. Wybory w państwach członkowskich, pozbawionych kontroli nad tymi dziedzinami polityki, byłyby pustym teatrem politycznym. I to się nam proponuje w imię jedności europejskiej! Wszak dziecko zgadnie, że to najprostsza droga do rozbicia UE. Unia zaś jest Polsce potrzebna, bo jej alternatywą jest koncert mocarstw (w tym Rosji) i może o to właśnie, a nie o jedność europejską chodzi projektodawcom.