KPO to modelowy przykład. Najpierw został arbitralnie wstrzymany, bo politykom w Brukseli nie podobał się konserwatywny rząd w Polsce, potem z góry nadany, gdyż liberalny Donald Tusk już im się podobał. Teraz jest przekazywany po znajomości, a pieniądze idą m.in. na jachty i klub dla swingersów. W ostatnich latach jest więc jakoś tak, że z UE płyną do nas głównie spowalniające nas gospodarczo i zubażające regulacje, np. w formie tzw. Zielonego Ładu. Jest też uderzająca w nasze rolnictwo umowa z krajami Mercosuru i obniżający nasze bezpieczeństwo pakt migracyjny. Kiedy w końcu coś z UE dostajemy, to okazuje się, że i tak wychodzi nam bokiem. Przedsiębiorcy zamiast inwestować w rozwój, inwestują w wypełnianie wniosków, spotkania z politykami. Do tego dochodzą niebywała buta i klasizm naszych liberałów. To może być początek masowej wrogości wobec UE w Polsce.
KPO, czyli renta
Chodzi oczywiście nie o rentę inwalidzką, tylko o zjawisko pogoni za rentą (rent-seeking) – proces, w którym podmioty chcą uzyskać korzyści ekonomiczne poprzez wpływ na polityków, prawo i regulacje, zamiast prowadzić produktywną działalność.