Gdy w Polsce dyskutujemy nad filmem „Kler” i próbujemy za wszelką cenę bronić naszych kapłanów (warto pamiętać, że problemem jest nie tylko film, ale też to, że część kapłanów i biskupów zachowuje się tak, jak ci na filmie), w Stanach Zjednoczonych trwa bolesny proces oczyszczania Kościoła. Uczestniczą w nim świeccy, którzy wskazują, że problemem są nie tylko przestępcy w sutannach, ale także sposób ich traktowania.
Doskonale pokazuje to znakomity katolicki apologeta Scott Hahn. Według niego przeniesienie do stanu świeckiego kardynała Theodore’a McCarricka, któremu udowodniono molestowanie seksualne nieletnich, dowodzi smutnej pogardy dla tego stanu. A w takiej sytuacji, zgodnie z nauczaniem św. Pawła, odpowiednim postępowaniem byłaby ekskomunika. Wspólnota Kościoła bowiem potrzebuje potężnego środka leczniczego, a cóż oznacza takie rozwiązanie sprawy McCarricka? „Że jeśli jesteś hierarchą i przestępcą seksualnym, a zostaniesz złapany, to… nie możesz być duchownym, ale możesz być świeckim” – odpowiada Hahn. „A jak to się ma do powszechnego powołania do świętości?” – dopytuje amerykański teolog. Warto rozważyć te słowa, bo one mówią o realnym problemie klerykalizmu.