I choć można go usprawiedliwiać statystykami przestępczości, to trudno nie zadać pytania, co jest przyczyną, a co skutkiem. Świadomość tego zaś wcale nie wyrasta z lewicowości, ale ze starych konserwatywnych zasad, zgodnie z którymi, aby zachować to, co ważne i piękne, co wartościowe w naszej współczesności, w naszym systemie, trzeba umieć zreformować, zmienić to, co prowadzić może do rewolucji. Gdyby w XVIII-wiecznej Francji doprowadzono do reformy, nie wybuchłaby rewolucja, a Francja mogłaby rozwijać się tak jak brytyjska monarchia, gdzie reformy wprowadzono. XX-wieczna Rosja jest jeszcze lepszym przykładem. Mikołaj II mógł przeprowadzić reformy, a dynastia Romanowów mogła tam nadal rządzić. Nie zrobiono tego, a status quo, które chciano utrzymać siłą, rozpadło się. Donald Trump zamiast straszyć, nawoływać do użycia siły, powinien to zrozumieć. Pytanie, czy jest do tego zdolny.
Konserwatywna droga reform
To, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, to nie tylko i nie przede wszystkim lewacka rewolta (choć niewątpliwie zamieszki i protesty rozgrywane są przez skrajną lewicę), ale także autentyczny (nie wszędzie i nie zawsze) protest przeciwko rasizmowi. Rasizmowi, który nie jest tylko bajką, a faktem.