Jedno trzeba przyznać. Ostatnie tygodnie nie były dla lemingów łaskawe. Nawet nie chodzi tu już o samego Tuska i tę mocno przeterminowaną „nową jakość”, którą ze sobą przyniósł, to dość wyraźne rozczarowanie mesjaszem, który jednak nie spełnił wszystkich rozbuchanych oczekiwań.
Warto zauważyć, że w panteonie leminga Tusk nie jest jednak bóstwem najwyższym. Ważniejsi są ci, którzy wspomnianą boskość byłego premiera warunkują. Na przykład Merkel oraz Biden. Tymczasem wspomniani przyklepali właśnie układ z Putinem. Ostentacyjnie, bez skrępowania, przy kamerach i fleszach, z zadowoleniem dali mu Nord Stream 2. A przecież to mieli być ci, którzy tego złego Putina pokonają. Pokonają jego i jego największych sojuszników, czyli Kaczyńskiego i PiS. A zamiast tego sami się z bandytą układają? Tak naprawdę to jest za dużo nawet dla leminga. Takich rzeczy robić mu nie wolno. Nagle okazuje się, że cała narracja TVN-u i „GW”, jego Pismo Święte, były kłamstwem. Że robiono z niego idiotę. Co mu więc pozostaje? Przecież tak ostentacyjna sprzeczność, nawet jak na przyzwyczajonego do dwójmyślenia leminga, jest już niemożliwa do zasymilowania w obrębie jego dotychczasowego sposobu widzenia świata. Cóż, w tej sytuacji może on zrobić tylko jedno. Uznać, że jednak to, co się dzieje, jest dobre. Właściwe. Dlatego, niestety, obawiam się, że wystarczy poczekać kilka tygodni, maksymalnie miesięcy, i… usłyszymy z ust naszych znajomych lemingów, że wszystko jest idealnie, tak jak ma być, i niech ta Ukraina się nie rzuca. Bo w końcu przeczytali tak w „Gazecie Wyborczej”. Bo Rosja ochroni nas przed Chinami. W Onecie usłyszą za to, że Nord Stream 2 to konieczny etap na drodze pokoju w Europie. I nagle okaże się, że Putin to właściwie mąż opatrznościowy i przyjaciel. Brzmi groteskowo? Słusznie, bo jest to groteskowe. Ale jednocześnie innej drogi dla leminga nie ma – to jedyna ewolucja, która pozwoli mu przetrwać.