Cóż, wyraźnie w kierownictwie Platformy skalkulowano, że wielokrotnie (auto)skompromitowany były premier będzie jedynie obciążeniem, więc tak jak nie wystawiono go do europarlamentu, tak o Sejmie i Senacie chyba też może już zapomnieć. Gorzej, że nie zapomina o nim była żona, słynna „Isabel”, która mściwie domaga się alimentów za to, że rzekomo po rozwodzie pogorszył się jej status materialny. I choć niektóre media spekulują, że spłata owych zaległych alimentów mogłaby pomóc „Kazowi” wczołgać się na listę, to słowa Grabca brzmią jak wyrok. Co więc pozostaje? Zawsze może, zacytuję klasyka, wziąć kredyt i zmienić pracę. Pytanie, czy poza obsobaczaniem byłych kolegów cokolwiek potrafi.