Istnieją takie sytuacje i poglądy, które jednoczą Jarosława Kaczyńskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego i Sławomira Nowaka? Słucham? Mam się puknąć w głowę? Mogę, to żaden problem, codziennie dostaję takie oferty, ale zamiast tego dopowiem coś jeszcze bardziej szokującego. Otóż istnieją! A konkretnie chodzi o sławetny powrót Tuska na białym koniu. W tej kwestii wszyscy wymienieni posiadają identyczny pogląd – powrót Tuska, jako przełom w polskiej polityce, jest mało realny.
W powrót Tuska i jego skuteczną szarżę wierzą już wyłącznie desperaci, nadzieja umiera ostatnia, jak to ujął Jarosław Kaczyński. Starzy wyżeracze, którzy niczym nie ryzykują, łączą się w jednym poglądzie, bo innego być nie może. Największym zaskoczeniem wydaje się wypowiedź Nowaka, który stwierdził, że takie akcje w polityce rzadko kiedy się udają. Kwaśniewski wyraził się nieco bardziej dyplomatycznie, ale też nie pozostawił złudzeń i wprost powiedział, że Tusk do jesieni niczego nie jest w stanie zbudować. Jak widać, spójność wypowiedzi jest wyjątkowo zaskakująca, jednak tak naprawdę nic tu nie może zaskakiwać. Mamy do czynienia z klasycznym pompowaniem balonika, do tak absurdalnych rozmiarów, że kwestią czasu było, kiedy w dłoniach pompujących zostaną strzępy polityka z gumy. Mam wrażenie, że Kwaśniewski, a szczególnie Nowak, próbuje po prostu wyciągnąć Tuska z pułapki, którą Tusk sam na siebie zastawił. Na bardzo ciasnym rynku idei i polityki nie ma miejsca dla POKO Schetyny, „Wiosny” Biedronia i „4 czerwca” Tuska. Kwaśniewski przerabiał to na LiD, Nowak widzi to na Ukrainie, a Kaczyński od zawsze wiedział, jak to się musi skończyć. Tuska razem z białym koniem można wyprowadzić, niczym sztandar PZPR.