W zeszłym roku wydano ok. 326 tys. pozwoleń na pracę dla obcokrajowców. W tym roku trend wskazuje, że może to być więcej. A to tylko część zjawiska, bo jest sporo pracujących na czarno. Dominują wciąż Ukraińcy, ale rośnie liczba pracujących w Polsce Białorusinów, Gruzinów i Ormian. Rosnącą szybko liczbę przybyszów z Kaukazu mogą zresztą sami zauważyć mieszkańcy dużych miast w Polsce, bo jak grzyby po deszczu powstają piekarnie czy restauracje kaukaskie.
Szacuje się, że jednocześnie przebywa w Polsce ok. 1,5 mln pracowników ze Wschodu. Warto zauważyć, że ta imigracja zarobkowa ma swoją specyfikę, odróżniającą pod tym względem Polskę od krajów Europy Zachodniej. Tak się złożyło, że w poszukiwaniu swojej szansy przyjeżdżają do nas ludzie z tych samych kierunków, co w czasach świetności Rzeczypospolitej – z jej ówczesnych Kresów albo właśnie regionu Kaukazu. Są to w większości ludzie chcący pracować i zarabiać – a jednocześnie chcący pracować i zarabiać właśnie w Polsce, gdzie łatwiej im się zasymilować niż na Zachodzie i skąd mają bliżej do domu. Chodzi więc nie tylko o przyciąganie ekonomiczne, lecz także kulturowe.