Różnica jest taka, że teraz ci, którzy pałają zachwytem, kiedyś oburzali się na kibicowskie przyśpiewki, mówiąc o faszyzmie i języku nienawiści. No, ale przecież czytelnicy „GW” wiedzą już, że „w…ć” to nie jest obraźliwe słowo. Znaczy się wiedzą, że można tak mówić do PiS-owców. Jeden ze znajomych opowiadał mi, że podczas szczytu Strajku Kobiet na straganie obsługiwała go kobieta w maseczce z błyskawicą. Postanowił więc po zrobieniu zakupów pożegnać się słowami Marty Lempart. Efektem było oburzenie i awantura.
Bo oni naprawdę myślą, że chamstwo do nich nie wróci i że działa to tylko w jedną stronę. Na razie jest to w jakimś sensie prawda. Pod tym względem rzeczywiście może być tak, że jako prawica nie jesteśmy równie wulgarni i nadal nas to razi. Na proteście przed Trybunałem Konstytucyjnym podszedł do mnie facet w koszulce – własnoręcznie zrobionej – z hasłem: „W górę serca, je.. TVN”. Miał potrzebę pogadania. Mówił mi, że jestem za mało radykalny i że powinniśmy odpowiadać vet za vet. W czasie, gdy przekonywał mnie do swoich racji, kilka osób zwróciło mu uwagę, że jest jak Marta Lempart, a my powinniśmy być lepsi. Głupio mi się zrobiło, bo powinienem facetowi sam to wytłumaczyć. Ale czasem też myślę, że przekaz trzeba uprościć do bardziej wulgarnego. Na szczęście jestem chyba w mniejszości. Może to i dobrze.
PS. Dziękuję wszystkim za obecność przed Trybunałem Konstytucyjnym. Pozdrawiam wszystkich i dziękuję za miłe rozmowy.