Gdy twoi będą już u władzy, przypomną sobie o tobie lub sama o sobie przypomnisz. Znajdź kontakt, a potem wspólny język z ministrem, takim samym jak ty fanatykiem. Powiedz mu, że chcesz opisać z własnej perspektywy sytuacje i konflikty, których byłaś stroną i uczestniczką. W ten sposób swojej subiektywnej wizji nadasz moc państwa i urzędu. Znajdź grupę takich jak ty, emocjonalnie zaangażowanych, pełnych resentymentu, napędzanych żądzą zemsty. Obiecaj, że stworzysz coś, co będzie narzędziem tej odpłaty. Zażycz sobie za to odpowiednich pieniędzy, które zrekompensują dawny stres i nieprzyjemność czytania o sobie w gazetach. Pisz ze współpracownikami kolejne dokumenty. Liczba, nie jakość. Wrzucaj nazwiska w wyszukiwarkę i wpisuj, jak leci. Nie sprawdzaj miejsc, dat, okoliczności. Eksponuj krzywdy, im bardziej wymyślone, tym lepiej. Tamtym przypisz wszystko, co najgorsze, a każdy przejaw zupełnie normalnej aktywności przedstaw jako nadużycie. Ich czas antenowy powinien być twój. Wasz. Pozwól mówić swoim uprzedzeniom. Chcesz im wygarnąć, ale nie chce ci się już ślęczeć nad tym pisaniem? Wrzuć swoje założenia w czat GPT, on to ogarnie. Nie zmieniaj potem nawet stylu. Ktoś ma uwagi? To tylko kolejna odsłona dawnych prześladowań. Ogłoś raport na konferencji z ministrem. Powieś go (raport, nie ministra) na stronie ministerstwa. Za dużo uwag? Za dużo błędów? Jednak wychodzą jakieś niedociągnięcia? Trudno, pieniądze już wzięte i wydane. I będą następne – następne rozdziały i następne pieniądze. Warte nawet zrobienia z siebie pośmiewiska. Więc pisz dalej, pisz!
Jak pisać raporty rządowe?
Po pierwsze, musisz wyczuć moment. Gdy jeszcze rządzą tamci, rzucasz się w wir działań, na które dostajesz granty i za które chwali cię twoje środowisko, ale i tak robisz z siebie ofiarę. Poruszaj się na krawędzi szaleństwa, przeginaj pałę, wyzywaj policjantów, może nawet rzuć czymś w prezydencką kolumnę. Opłaci się.