Nim Chamenei udzielił poparcia dla kompromisowego stanowiska wobec negocjowanego w Wiedniu układu z Amerykanami, przez Teheran przychodziły liczne demonstracje, na których gromko wykrzykiwano: „Śmierć Ameryce”.
Dwa filary irańskiej polityki zagranicznej
Demonstracje te były związane z obchodami drugiej rocznicy śmierci gen. Kasema Sulejmaniego w Bagdadzie w 2020 r. Sulejmani przez lata uchodził za pięść reżimu ajatollahów. Pochodzący z prowincji Sulejmani, który dzięki rewolucji i systemowi osiągnął szczyty kariery, w zakresie irańskiej polityki zagranicznej był niejako przeciwstawnym biegunem wobec Mohammada Dżawada Zarifa, szefa irańskiego MSZ w latach 2013−2021.
Zarif, pochodzący z zamożnej isfahańskiej rodziny kupieckiej, zaczął studia w Stanach Zjednoczonych w 1977 r., a więc jeszcze przed islamską rewolucją, a po uzyskaniu stopnia doktora w zakresie prawa i polityki międzynarodowej na amerykańskiej uczelni w 1982 r. został członkiem delegacji już islamskiego Iranu przy ONZ. Stąd też Zarif osobiście zna bardzo dobrze czołowych amerykańskich (m.in. Joego Bidena) i światowych decydentów.
Jeśli Sulejmani tworzył irańską politykę na bliskowschodnich frontach i w interiorze, to Zarif tworzył ją na salonach światowej dyplomacji, zarówno przy Baracku Obamie, jak i w trudnych dla reżimu czasach Donalda Trumpa. Zarif uchodzi za jednego z głównych architektów porozumienia z USA w 2015 r. To wtedy została zarejestrowana mało „dyplomatyczna” wymiana uwag pomiędzy nim a rosyjskim szefem MSZ Siergiejem Ławrowem. Rosjanin poirytowany, że Zarif bez zapowiedzi pojawił się na zakulisowym spotkaniu z sekretarzem stanu Johnem Kerrym, na odchodnym stwierdził, że Iranowi i Stanom i tak nie uda się osiągnąć porozumienia w wielu kwestiach. Na co szef irańskiej dyplomacji wypalił: „To nie twoja sprawa”.
Chińsko-rosyjski wasal?
To ostatnio przypomniane w mediach społecznościowych zdarzenie pozwala dostrzec szerszy problem, mianowicie współpracy, a raczej pewnej zależności Teheranu od Moskwy. Z perspektywy Kremla izolowany i „bandycki” dla Zachodu Iran obłożony sankcjami na eksport ropy i gazu jest najlepszym rozwiązaniem.
Zdaniem przeciwników reżimu Iran zaczyna być wasalem układu chińsko-rosyjskiego, co przy potędze gospodarczej Pekinu może związać Teheran pętami o wiele większej zależności gospodarczej i politycznej, niż to miało miejsce do 1979 r. wobec Zachodu. Pozycja najsłabszego ogniwa w formalnie trójsojuszu nie podoba się również części „starej gwardii”, a więc przybocznym twórcy Islamskiej Republiki Iranu, ajatollaha Chomeiniego. To właśnie on stosował podwójne standardy. Z jednej strony stosunki dyplomatyczne z USA i Izraelem zostały zerwane i w retoryce dla mas te kraje zyskiwały miana odpowiednio „wielkiego i małego szatana”, ale to dzięki przerzutowi zdobytej na Arabach broni z Izraela Iran był w stanie zatrzymać ofensywę Saddama Husajna. Ten transfer i sprzedaż broni do Iranu w zamian za pomoc w uwolnieniu zakładników uprowadzonych w Bejrucie przez Hezbollah, znany jako afera Iran-Contras, był największym skandalem ery Ronalda Reagana, lecz nie miał wpływu na irańską opinię publiczną. Finalnie jednak rewolucja islamska w Iranie nie doprowadziła do tego, czego Waszyngton obawiał się najbardziej – do przejęcia Iranu przez ZSRS.
Reset z Amerykanami
Po 1991 r. Rosja stała się dla Iranu naturalnym sojusznikiem, z którym Teheran dzielił zasadniczy interes strategiczny – osłabianie pozycji Ameryki na Bliskim Wschodzie. Skuteczna irańska gra regionalna, która polegała na sianiu zamętu wśród arabskich i muzułmańskich reżimów lub królestw, była również korzyścią dla Moskwy, która stała się chociażby dla Arabii Saudyjskiej czy Izraela miejscem, gdzie wysłuchuje się skarg na irańskie ambicje geopolityczne.
Zresztą te irańskie sukcesy również na Kremlu przyjmowano niekiedy z irytacją, a takim obszarem niemalże jawnego konfliktu irańsko-rosyjskiego jest Syria. Z perspektywy irańskiej reżim Asada jest kluczowy dla łączności komunikacyjnej z libańskim Hezbollahem oraz z wybrzeżem Morza Śródziemnego, którego pas libański obfituje w ogromne złoża gazu ziemnego. Co więcej, Iran wraz z reżimem Asada oskarżany jest o osiedlanie szyitów libańskich i irackich w strategicznych obszarach wokół Damaszku. Zdaniem przeciwników Asada reżim wraz z Irańczykami zmusza do konwersji syryjskich sunnitów na szyizm, a także doprowadza do masowej migracji syryjskich sunnitów (m.in. via Białoruś), zastępując ich przywiezionymi szyitami. Tym samym obecność irańska w Syrii, w przeciwieństwie do rosyjskiej, zdaniem bliskowschodnich ekspertów może trwać kolejne setki lat.
W ostatnich miesiącach Iran grał bardzo ostro w Wiedniu. Administracja Joego Bidena zbytnio się odsłoniła, tworząc z „resetu z Iranem” podstawę swojej polityki bliskowschodniej. Teheran wiedział, że czas działa na jego korzyść. Widmo braku porozumienia pomiędzy Waszyngtonem i Teheranem zmusiło Arabię Saudyjską do podjęcia dialogu z Iranem. Również izraelskie media cytują wypowiedzi komentatorów oraz decydentów z izraelskiego wywiadu wojskowego AMMAN odnośnie do tego, że lepszy Iran z układem atomowym niż bez układu. Jednak kompromitacja demokratów w Afganistanie i uległość wobec agresywnej polityki Władimira Putina szykują bardzo niekorzystną dla świata rzeczywistość, w której to Iran stanie się atomowy, a sankcje nałożone przez Amerykanów staną się, wobec nieprzestrzegania ich przez Rosję, Chiny, a może nawet i Niemcy, fikcją. Tym samym Waszyngton zostałby ponownie upokorzony, a świat dostałby kolejny sygnał dowodzący słabnięcia amerykańskiego mocarstwa.
Uniknąć dominacji jednego imperium
Sygnały o gotowości do porozumienia w Wiedniu napływające z Teheranu pokazują, że reżim ajatollahów chce zacząć tradycyjne dla perskiej kultury politycznej balansowanie pomiędzy Wschodem i Zachodem. Potęga gospodarcza oraz ustrój polityczny Chin przeraża Bliski Wschód, który nie lubi dominacji tylko jednego z imperiów. Dlatego też układ atomowy, jak też otworzenie się Iranu gospodarczo i politycznie na współpracę z Zachodem, mogą ocalić podmiotowość polityczną Teheranu względem Moskwy i Pekinu.
Zresztą układ chińsko-irański z kwietnia 2021 r. miał jedno kluczowe zastrzeżenie – z Iranu musi być zdjęte amerykańskie embargo, nim Chińczycy zaczną inwestować w irańską infrastrukturę, przemysł i technologię. Zdaniem bliskowschodnich ekspertów z perspektywy suwerenności politycznej Iranu lepiej, żeby potężne chińskie inwestycje, które mają wynieść nawet 400 mld dol. w ciągu 25 lat, były połączone również z możliwościami eksportowymi i politycznymi na kierunku zachodnim.
Ostatni kryzys w Kazachstanie wielce niepokoi również Teheran. Współdziałanie Moskwy i Pekinu w regionie Bliskiego Wschodu oraz Azji Środkowej niewątpliwie jest postrzegane przez irański reżim jako wysoce niebezpieczne. Chociaż osłabienie panturańskich ambicji Turcji względem Kazachstanu jest korzyścią dla Iranu, który coraz bardziej czuje się zagrożony w związku z separatyzmem w irańskim Azerbejdżanie. Niemniej z punktu widzenia reżimu ajatollahów brak alternatyw politycznych jest działaniem samobójczym. A Iran zamknięty na Zachód oznaczać będzie zależność projektu ajatollahów od chińskich komunistów i od Władimira Putina, który w Syrii współdziała z Izraelem na szkodę regionalnych interesów Iranu.
Tym bardziej że Islamska Republika Iranu trapiona wieloma wewnętrznymi problemami szykuje się do najbardziej delikatnego dla każdego reżimu momentu – transferu realnej władzy: politycznej i duchowej od następcy ajatollaha Chomeiniego, Alego Chamenei, w nieznane jeszcze ręce.