Nieliczni jeszcze normalni w Moskowii wrzucają do sieci filmiki, na których widać przyszłych obrońców ojczyzny na przedpolach Warszawy czy Tallina, na razie w wieku przedszkolnym, poubieranych w mundurki krasnoarmiejców lub matrosów i maszerujących pod wodzą straszliwych megier w bluzach z pagonami. To nie jest nowy wynalazek, skrajnie militarystyczne „wychowanie” stosowali w Rosji już bolszewicy, również poprzez filmy przygodowe, najbardziej do młodzieży trafiającą propagandę. Nie przypadkiem pierwszym sow-hitem był film „Czerwone diablęta” z 1923 r. o nastoletnich budionowcach. Pradziadkach morderców z Buczy.